Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uniewiniony policjant wraca do pracy

Łukasz Cieśla
Rodzina Mariusza Sobkowiaka twierdzi, że poznańska policja podczas śledztwa popełniła celowe błędy.
Rodzina Mariusza Sobkowiaka twierdzi, że poznańska policja podczas śledztwa popełniła celowe błędy. S. Siewior
Waldemar N., poznański policjant przez siedem lat zawieszony w obowiązkach służbowych, wraca do pracy. Funkcjonariusz w 2001 r. usłyszał zarzuty, dotyczące rzekomego ukrywania broni należącej do potencjalnych sprawców mordu w Głuchowie.

Od początku zapewniał o swojej niewinności. Mimo to Prokuratura Okręgowa w Poznaniu skierowała do sądu akt oskarżenia. Waldemara N. obciążały zeznania jego przełożonych. Sprawa ciągnęła się kilka lat. W maju policjant został prawomocnie uniewinniony. Dzięki takiemu finałowi dostanie także zaległą pensję. Wskutek zawieszenia przez siedem lat dostawał jedynie połowę miesięcznej pensji.
- Nawet nie liczyłem, ile mi się należy. Najważniejsze, że zostałem oczyszczony z bezpodstawnych zarzutów i mogę wrócić do pracy - mówi Waldemar N.
Policjant w połowie lipca wróci do Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Prawdopodobnie będzie funkcjonariuszem Sekcji Kryminalnej, w której w przeszłości pracował.

Jego kłopoty zaczęły się od chwili, gdy wyjaśniał okoliczności morderstwa w podpoznańskim Głuchowie. W maju 1999 r. ze wsi znikną Mariusz Sobkowiak. Po kilku dniach ciało odnaleziono w pobliskim jeziorze. W głowie denata było kilka metalowych kulek. Wśród potencjalnych sprawców wymieniano jego sąsiadów. Posiadali nielegalną broń, zajmowali się kłusownictwem. Podejrzewano, iż po pijanemu dla zabawy zaczęli strzelać na swojej posesji do tarczy. Przypadkowa kula mogła zabić Sobkowiaka.
Sąsiedzi rolnika nigdy jednak nie usłyszeli zarzutów morderstwa. Stało się tak, mimo że Waldemar N. znalazł ukryte przez nich elementy broni. Ustalił także, że z podejrzewanymi mężczyznami w okresie śledztwa kontaktował się jeden z poznańskich policjantów, prywatnie ich krewny.

Niebawem przełożeni odebrali Waldemarowi N. sprawę morderstwa. Oficjalnym powodem był rzekomy brak postępów w prowadzonym postępowaniu. Funkcjonariusz został przeniesiony do innego komisariatu. Dopiero kilka miesięcy później dowiedział się, że zaginęła odnaleziona przez niego broń. Co ciekawe, to właśnie jemu zarzucono jej ukrycie. Dziwi fakt, że dopiero po tak długim czasie jego przełożeni z KMP w Poznaniu zauważyli brak istotnego dowodu. Czyżby przez kilka miesięcy nie interesowali się sprawą morderstwa? Druga wersja zakłada, że broń ukrył ktoś inny, a Waldemar N. został kozłem ofiarnym. Na te pytania do dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Kilku policjantów powiedziało nam, że broń odnaleziona przez N. została wrzucona później do jeziora. Mieli ją rzekomo wyłowić nazajutrz dwaj funkcjonariusze i sobie przypisać sukces, ale po broni i sznurku nie było już śladu.

Waldemar N. doniósł już na swoich przełożonych do prokuratury. Jego zdaniem odpowiadają oni za ukrycie broni oraz kilku innych dowodów, w tym notatek. Sprawa trafiła do Gniezna. Tamtejsi prokuratorzy czekają aż szef MSWiA odtajni materiały operacyjne policji dotyczące morderstwa w Głuchowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski