"Człowiek kontra pszczoła" [RECENZJA]. Rowan Atkinson jakiego znamy, tylko nieco bardziej rozgadany. Warto obejrzeć?

Karol Gawryś
Karol Gawryś
W jednej ze swoich najnowszych produkcji, Netflix postanowił po kilku latach nieobecności wskrzesić z martwych Rowana Atkinsona i przypomnieć, dlaczego widzowie na całym świecie go kiedyś tak pokochali. "Człowiek kontra pszczoła" jest niewątpliwie świetną okazją do tego, aby wrócić do czasów, kiedy polowało się w TV na odcinki Jasia Fasoli. Choć fabuła nowego serialu Netflixa nie jest dosłowną kalką przygód fajtłapowatego Brytyjczyka, to ma z nią wiele wspólnego. Tylko czy aby nie za wiele?

"Człowiek kontra pszczoła" - RECENZJA

Problem z Rowanem Atkinsonem jest taki, że czego by nie zrobił, to widzowie i tak będą go oceniać przez pryzmat Jasia Fasoli, ew. Johnnego Englisha. Mógłby zagrać samego papieża, a ludzie i tak by czekali na pojawienie się jakiegoś zabawnego gagu. Wygląda jednak na to, że najnowszy serial Netflixa "Człowiek kontra pszczoła", został skrojony właśnie pod takie myślenie.

Już w pierwszych minutach serialu, jego twórcy puszczają oczko fanom Jasia Fasoli. Przedstawiają oni bowiem postać głównego bohatera "Pszczoły", Trevora Bingley'a, który zostaje uznany przez sąd za winnego zniszczenia bezcennych dzieł sztuki, uszkodzenia mienia, niebezpiecznej jazdy, a nawet podpalenia. Pamiętacie co się działo w "Totalnym kataklizmie"? I podobnie jak innych przygodach z udziałem Mr. Beana, tak i tutaj wszystko zaczęło się z pozoru niewinnie - od pewnej pszczoły...

Główny bohater jest miłym, aczkolwiek fajtłapowatym pracownikiem firmy, która zajmuje się opieką domów właścicieli podczas ich nieobecności. Trevor zostaje przydzielony do opieki nad przepastną posiadłością, w której nie brakuje drogocennych przedmiotów, a także nowoczesnej technologii, która odpowiada za obsługę domu. Po wyjeździe właścicieli głównemu bohaterowi towarzyszy ich pies, a także pszczoła, na punkcie której Trevor szybko dostanie obsesji. Dalsza część serialu skupia się już na polowaniu na uporczywego owada, któremu jak nie trudno zgadnąć, będzie towarzyszyć cała seria niefortunnych zdarzeń.

Trzeba jednak przyznać, że scenarzyści starali się nieco bardziej rozbudować postać Trevora, a niżeli jak to miało miejsce w przypadku Jasia Fasoli. Przede wszystkim główny bohater jest znacznie bardziej rozmowny, niż Mr. Bean, a także częściej niż niezręczności, wzbudza sympatię. I choć w serialu pojawiają się postacie drugoplanowe, to nie mają one większego znaczenia dla fabuły produkcji, gdyż ta niemal całkowicie się skupia na walce z tytułową pszczołą. "Człowiek kontra pszczoła" to teatr jednego aktora, a Rowan Atkinson doskonale wykorzystuje to, że cała scena należy wyłącznie do niego. Dzięki temu kolejny raz mógł przypomnieć szerszej publiczności, dlaczego uważa się go za jedną z komediowych ikon współczesnego kina.

Czy warto obejrzeć "Pszczołę"? Z pewnością. Jednak lepiej potraktować to jako półtora godzinny film, niż jako pełnoprawny serial (10 odcinków po kilkanaście minut). Całość to produkcja lekka, przyjemna, jednak nie wzbudzająca większych emocji. I choć nie brakuje w niej dobrego humoru, to nie wywoła ona prawdziwego rechotu. Co najwyżej podniesie kąciki ust.

Ocena: 6,5/10
Karol Gawryś
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn