MIEJSCE 5: "GRINDHOUSE: DEATH PROOF" (2007)
To jeden z moich ulubionych filmów Tarantino. Wspaniała wariacja na temat kina eksploatacji. Reżyser nie ma tutaj litości dla nikogo. Przepięknie wizualny film, który uwodzi swoją przewrotnością oraz wymową. Na dodatkowy plus obsada, Mary Elizabeth Winstead już na zawsze zostanie twarzą tego filmu! Wisienką na torcie jest scena tańca.
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
MIEJSCE 5: "GRINDHOUSE: DEATH PROOF" (2007)
Trzy przyjaciółki: Jungle Julia, Shanna i Arlene, uwielbiają nocne eskapady i zabawę bez ograniczeń. Podobne zamiłowania ma były kaskader Mike, który lubi alkohol, szybką jazdę samochodem ze wzmocnioną karoserią i przygodny seks. Z blizną na twarzy i złowieszczym błyskiem w oku, nie ma problemów z podrywaniem kobiet. Mike ma jeszcze jedną pasję - oglądanie roztrzaskanych samochodów z martwymi dziewczynami w środku. Pewnego dnia mężczyzna spotyka kobiety, które, tak samo jak on, lubią szybką jazdę.
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
MIEJSCE 4: "PEWNEGO RAZU... W HOLLYWOOD" (2019)
Nie ma co ukrywać, nowy film Quentina Tarantino ma w sobie ogrom uroku. Do tego amerykański twórca chyba jeszcze nigdy nie miał aż tyle empatii dla swoich bohaterów. Jestem ciekawy, jak na ten obraz będzie postrzegany za kilka lat, ale może doczekaliśmy się nowego klasyka?
fot. materiały prasowe
MIEJSCE 4: "PEWNEGO RAZU... W HOLLYWOOD" (2019)
"Pewnego razu... w Hollywood" to jedna wielka zabawa kinem. Film będący hołdem dla epoki, która przeminęła i twórców, którzy zapisali się w historii. To właśnie oni dali nam Quentina Tarantino takim, jakim jest. Całość jest wybornie zagrana, a Brad Pitt zalicza jedną z najlepszych ról w karierze. W duecie z Leonardo DiCaprio naprawdę daje czadu. Właśnie dla takich filmów powstało kino, serio. Miła czarna komedia.
fot. materiały prasowe
