
MIEJSCE 10: "Twarz" (reż. Małgorzata Szumowska)
Patrząc na „Twarz”, miałem przed oczami „Botoks” Patryka Vegi, z tą różnicą, że Szumowska będzie chwalona za nazwisko, a Vega wręcz przeciwnie. Tyle, że na dobrą sprawę to dokładnie ten sam rodzaj kina – tabloidowe, powierzchowne i bardzo pretensjonalne. Małgorzata Szumowska twierdzi, że „Twarz” pokazuje problemy współczesnej Polski, ale poruszane przez nią tematy już dawno zostały opracowane oraz rozłożone na części pierwsze – i to dużo lepiej – przez innych twórców. „Twarz” jest filmem spóźnionym o kilka lat, a i odkrywczości tutaj za wiele nie uświadczymy. Ksiądz jest chciwy, szwagier wiecznie pijany, a małomiasteczkowa piękność puszcza się poszukując miłości. Aha.
fot. Bartosz Mrozowski / materiały prasowe dystrybutora Kino Świat

MIEJSCE 9: "Studniówk@" (reż. Alessandro Leone)
Ależ to jest uroczo nieudolny film! Dobra, często ze złych polskich filmów wychodzę pełny irytacji, bo twórcy żyją w przekonaniu, że zrobili wielkie dzieło i opowiadają arcyważną i szalenie istotną historię. Aż nagle pojawia się on, cały na biało i prosto z Włoch, Alessandro Leone i z pełną świadomością, że cały budżet filmu wydał na licencje do znanych piosenek, daje widzom film, który wygląda jak mieszanka TVNowskich paradokumentów o młodzieży z półamatorskimi produkcjami braci Matwiejczyków.
Do tego mamy kretyński scenariusz, świat nastolatków wyglądający jakby żywcem był wyjęty z "To my" (rok produkcji: 2000) Waldemara Szarka i niemal trzydziestolatków w roli małolatów. No przepiękne w swojej naiwności oraz przerysowaniu. Aż dziwne, że gdzieś tam nie pojawili się wiecznie młodzi Rafał Cieszyński i Bartosz Obuchowicz.
Włoch zupełnie nie potrafi prowadzić młodych aktorów, jedynie gdzieś tam w tle Magda Łaska daje radę, chociaż i tak za bardzo szarżuje, a wszystkich swoim epizodem zjada Jadwiga Jankowska-Cieślak. Ale, ale, to kino bez żadnych pretensji, to kino, które nawet nie stara się maskować swojej pokraczności i przede wszystkim to film, który - przynajmniej mnie - dostarczył uśmiech na ustach. Gdzieś tam może raz czy dwa "żenadłem" czy złapałem się za głowę, ale kurczę miło patrzyło się na tę całą ekranową zgraję, która w co drugiej scenie się gubi i w zasadzie nie wie, co ma robić. Kiczowate i złe to szalenie, jednak skusiłbym się na jeszcze jeden seans. Czekanko na wydanie DVD!

MIEJSCE 8: "Eter" (reż. Krzysztof Zanussi)
To mógł być dobry film, był na niego pomysł, ale... nie dość, że okazał się usypiający, tak wyłożenie całego rozwiązania fabuły w ostatnich minutach to kompletny brak wiary w inteligencję widza. Panie Krzysztofie, naprawdę ludzie zrozumieją o co chodzi, w końcu "Faust" nie jest aż tak bardzo skomplikowany.
fot. Maciej Szcześniak / materiały prasowe dystrybutora Next Film

MIEJSCE 7: "Plagi Breslau" (reż. Patryk Vega)
Nie dajcie się nabrać, "Plagi Breslau" to typowy film Patryka Vegi, tylko nudniejszy i okrojony z mniej lub bardziej głupich żartów, które były wizytówką poprzednich produkcji reżysera. Za to otrzymaliśmy hektolitry krwi, rozrywane kończyny, otwarte czaszki i nisko latające penisy, czyli dla każdego coś miłego. Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że sam Vega od początku traktował ten film jako poboczny projekt, więc machnął go szybko i niechlujnie, aby zamówienie od Showmax się zgadzało. Szkoda, bo świetnie byłoby otrzymać trzymający w napięciu thriller z Wrocławiem w tle. Może następnym razem.
fot. materiały prasowe