
Anię, wielką miłość, a potem żonę Leszka Góreckiego gra łodzianka Irena Szewczyk. Gdy dostała tę propozycję miała 29 lat, a rok wcześniej skończyła łódzką Szkołę Filmową. „Daleko od szosy” nie było jej filmowym debiutem. Oglądaliśmy ją między innymi w „Rzeczpospolitej Babskiej” czy „Milionie za Laurę”. Do „Daleko od szosy” trafiła przez zdjęcia próbne.

Cieszyłam się, że to serial – opowiadała w latach siedemdziesiątych „Dziennikowi Łódzkiemu” Irena Szewczyk. - Ale nie zastanowiłam się nad tym, że po pierwszym, drugim odcinku przyjdzie trzeci, szósty. W ciągu jednego dnia będę grać maturzystkę i matkę. Trzeba było się szybko przeistaczać. Dla mnie wszystko działo się w ciągu kilku miesięcy, od stycznia do lipca. Najbardziej bałam się trzeciego odcinka. Był to moment w którym zaczynałam konkurować z Bronką, do niej widzowie się już przyzwyczaili.
Irena Szewczyk, która była wtedy aktorką łódzkiego Teatru Nowego, mówiła że przenosiła wiele zachowań ze swego prywatnego życia do życia Ani, i odwrotnie.

Mój prywatny ślub odbył się na tydzień przed filmowym – zdradzała.- W filmie dostaje pierścionek od ojca, we własnym – od teściowej.
Co ciekawe tą teściową była nieżyjąca już Krystyna Bobrowska, wielce zasłużona dla łódzkiej kultury. Wieloletnia prezes Towarzystwa Przyjaciół Łodzi. Irena Szewczyk została żoną jej syna Krzysztofa.
Irena Szewczyk przyznawała „Dziennikowi Łódzkiemu”, że prywatnie nie jest tak dalekosiężna jak jej bohaterka.

Boję się tego co będzie za tydzień, miesiąc, a Ania jest dzielna – wyjaśniała. - Podejmuje niełatwą decyzję, choć wie, że może liczyć tylko na siebie i Leszka.
Rola Ani przyniosła jej wielka popularność.
Miła pani w sklepie z gospodarstwem domowym obiecała odłożyć mi komplet zagranicznych garnków, gdy jej powiem jak skończy się serial – mówiła „Dziennikowi” Irena Szewczyk.