
Długo trzeba było Pana namawiać na film o Ani Przybylskiej. Realizował pan własne materiały razem z Anią, ale co innego mieć je w domu jako pamiątkę ze wspólnego życia, a czym innym jest obnażenie się przed całą Polską.
Jarosław Bieniuk: Trwało to w sumie siedem lat, bo pierwszy kontakt ze strony twórców był wtedy, ale nie byliśmy jeszcze na to gotowi. Nie zdecydowaliśmy się na współpracę. Dwa lata temu Krystian i Michał ponownie się z nami skontaktowali i jako rodzina wspólnie podjęliśmy decyzję, że być może jest to dobry moment i jesteśmy na to gotowi. To jest fajny sposób na to, aby wykorzystać te wszystkie materiały filmowe, które miałem w swoim prywatnym archiwum.
fot. AKPA

Jak wyglądała selekcja tych materiałów? Podejrzewam, że był to bardzo długi i żmudny proces.
Rzeczywiście była to żmudna praca. Kilka nocy zarwanych. Tych materiałów było chyba z 70 godzin, więc trzeba było to wszystko przeselekcjonować, po czym przekazaliśmy jest twórcom i oni już według własnej wizji artystycznej wykorzystali to w filmie.
fot. AKPA

Najbardziej prywatne materiały, jak chociażby nagranie z porodówki, zachował pan dla siebie i zamknął w swoim archiwum.
Tak, duża część materiałów zostaje tylko dla nas, dla rodziny. To nie tylko są porody, ale też jakieś prywatne rzeczy, którymi nie chcieliśmy się dzielić z innymi. One są tylko dla nas, ale przekazaliśmy dużo innych materiałów, dzięki którym możemy pokazać Anię w wersji nie tylko z ekranu, nie tylko z okładek gazet, ale też od strony prywatnej i rodzinnej.
fot. AKPA

Właśnie; jaką Anię Przybylską pokaże film "Ania"? Widzowie zapamiętali ją jako wiecznie uśmiechniętą. Doskonale to widać na zdjęciach z przeróżnych premier, gdzie już Pan miejscami był mocno zmęczony pozowaniem fotoreporterom, a Ania bawiła się w najlepsze, stroiła różne śmieszne miny i uśmiechała się.
Generalnie, jak zawsze odwiedzałem Anię na sesjach zdjęciowych, to... byłem zdenerwowany (śmiech). Mówiłem jej: skup się na pracy, a nie tutaj szalejesz. Ludzie chcą zrobić swoje szybko i iść do domu, a tutaj co chwila opowiadasz, schodzisz, wygłupiasz się, nie jesteś ustawiona, ale już później się do tego przyzwyczaiłem i teraz po czasie, jak rozmawiam z ludźmi, którzy pracowali z Anią, to właśnie wspominają ją bardzo, bardzo ciepło. Jako taką energiczną, niesforną i dowcipną. Taką też chcieliśmy ją pokazać w filmie - jako wiecznie uśmiechniętą. Jest fajnie zobrazowana cała ścieżka jej kariery, dużo prywatnych, rodzinnych materiałów. To jest pełen obraz Ani Przybylskiej.
fot. AKPA