
"Brigitte Bardot cudowna" kontynuuje swoją drogę na wielki ekran. Jakiś czas temu film był na Warszawskim Festiwalu Filmowym, teraz pokazaliście go w Konkursie Głównym festiwalu w Gdyni. Jakie to dla ciebie uczucie?
Joanna Opozda: Ja już film oczywiście widziałam. Wiesz co, ja zawsze patrząc na siebie na ekranie, mam jakiś taki niedosyt. Nigdy nie jestem do końca z siebie zadowolona. Jeszcze nie zdarzyło mi się, żebym w stu procentach podobała się sobie na ekranie, ale uważam, że film jest wspaniały i bardzo się cieszę, że mogłam wziąć udział w tym projekcie.
fot. Kurnikowski / AKPA

Jak wyglądały przygotowania do roli Brigitte Bardot? Chociaż ciebie nie ma wiele na ekranie, to bez ciebie ten film by nie istniał.
Tak, to jest rola tytułowa, choć drugoplanowa, ale przygotowania były naprawdę spore. Dużo pracowałam nad tą rolą, bo to jest postać żyjąca i jest to osoba, która istnieje, więc ja nie mogłam sobie jej wyobrazić, tylko musiałam się jej nauczyć i ją poznać. Oczywiście oglądałam filmy z Brigitte Bardot, czytałam wywiady i jej pamiętniki, oprócz tego uczyłam się języka francuskiego. Wcześniej nie miałam do czynienia z tym językiem i to było dla mnie ogromne wyzwanie. Naturalnie nie nauczyłam się go w pełni, ale miałam ogromne sceny monologów i to było trudne, ale starałam się sprostać wyzwaniu.
fot. Kurnikowski / AKPA

W filmie "Brigitte Bardot cudowna" jest kilka odważnych scen, w których musiałaś odsłonić swoje ciało. Jak poradziłaś sobie z nagością przed kamerą?
To faktycznie była pierwsza moja scena, gdzie musiałam się rozebrać do rosołu (śmiech). Oczywiście, był stres i trema, ale ekipa i pan Lech Majewski zadbali o komfortowe warunki. Na czas tego jednego ujęcia, które tak naprawdę nie jest długie, prawie cała ekipa wyszła i został tylko pan Lech z operatorem. Poza tym uważam, że pan Lech Majewski robi tak piękne zdjęcia i cudownie pokazuje kobiety, te kadry są tak wspaniałe, że są po prostu sztuką, więc jeżeli się u kogoś rozbierać, to u pana Lecha, bo to jest absolutnie zrobione z klasą, smakiem oraz delikatnością. Dlatego uznałam, czemu nie!
fot. Kurnikowski / AKPA

Opowiedz o procesie castingu, bo zdaje się, że tutaj do powiedzenia ostatnie słowo miała sama Brigitte Bardot, która musiała cię zaakceptować. To jest dla ciebie ogromne wyróżnienie.
Oczywiście, że tak. To był jeden z sympatyczniejszych momentów w mojej karierze aktorskiej, bo telefon, w którym dowiedziałam się, że pani Bardot obejrzała moje zdjęcia próbne i jest na tak, był przemiły. Byłam też bardzo zaskoczona, bo nie wiedziałam, że tak to działa, że jeżeli dana osoba żyje, to trzeba mieć jej akceptację. Dowiedziałam się o tym po fakcie, po castingu i w ogóle nie spodziewałam się, że dostanę tę rolę, więc na nic za bardzo nie liczyłam, a tutaj po prostu same miłe i przyjemne niespodzianki.
fot. Kurnikowski / AKPA