
Ale żebym przeżyła jakiś szał uniesień; co to, to nie. Zresztą, zachwycić to ja się mogę, na przykład, kiedy zobaczę jakiegoś małego szczeniaka. No, wtedy po prostu dostaję bzika. Człowiek jeszcze nigdy nie wywołał u mnie takich reakcji. Nawet Karolak - opisała ich pierwsze spotkanie w książce „Nienachalna z urody”.

Czubaszek i Karolak poznali się podczas wieczorku u wspólnych znajomych.
Poznaliśmy się u Andrzeja Dąbrowskiego, przyjaciela i perkusisty męża jeszcze z Krakowa. Też się z nim zaprzyjaźniłam i często słyszałam opowieści o jakimś panu Karolaku. Że taki cudowny facet, że w Szwecji mieszka, że żonaty i jaki to zdolny muzyk. Gdy usłyszałam, że zdolny, to mi uszy stanęły, bo ja bardzo lubię utalentowanych ludzi. No i kiedyś mnie zaprosili na imieniny Małgosi Dąbrowskiej. Nie bardzo miałam ochotę iść, ale wtedy moja młodsza siostra była po rozwodzie i miała wielkie parcie na takie imprezy towarzyskie. I ja dla niej poszłam. Weszłyśmy, to było na placu Zbawiciela, piękne mieszkanie i - jak to u ludzi zaprzyjaźnionych - wchodzi się od razu do kuchni - mówiła w wywiadzie dla Polska Times.

To właśnie tam, w kuchni, na parapecie siedział Wojciech Karolak. Miał jeansową kurtkę i włosy długie do ramion. Później przyznał, że ona ujęła go pięknymi nogami, a także poczuciem humoru i intelektem.
Wzięli ślub w 1976 roku. Czubaszek zwracała się do swojego męża "Zając". On mówił do niej "Zajęczyca". Żona zwracała się do męża po imieniu tylko wtedy, gdy była na niego zła. Zające wzięły się stąd, że oboje, według chińskiego kalendarza są spod znaku zająca. Edward Lutczyn namalował im dwa portrety - męskiego i damskiego zająca.
