Najgorsze polskie filmy 2017. Największe rozczarowania ubiegłego roku w polskim kinie. Sprawdźcie nasze TOP10! [RANKING]
MIEJSCE NR 5: "Po prostu przyjaźń" (reż. Filip Zylber)
„Po prostu przyjaźń” cierpi na nadmiar wątków. Autorką scenariusza tej produkcji jest Karolina Szablewska, która wraz z Marcinem Baczyńskim była odpowiedzialna za skrypt „Listów do M.”, lecz rozwiązania, jakie sprawdziły się w udanej komedii Mitji Okorna, tutaj nie funkcjonują. Ten film poległ już na poziomie scenariusza, gdzie mamy źle napisanych bohaterów, fatalne dialogi, a fabuła w zasadzie nie istnieje, będąc jedynie pretekstem do upchnięcia tu i ówdzie denerwującego product placementu. Coś podobnego widzieliśmy w komedii „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”, ale w filmie Zylbera jest to zrobione jeszcze gorzej, bez pomysłu oraz polotu.
„Po prostu przyjaźń” jest filmem nieudanym i niepotrzebnym, rozgrywającym się w jakiejś abstrakcyjnej i wygładzonej rzeczywistości, rodem z modnego magazynu lifestylowego. To bajka o pięknych, młodych, wykształconych, jeżdżących luksusowymi samochodami i mieszkających w ogromnych apartamentach, którzy w ciążę zachodzą na życzenie, bez żadnych komplikacji po drodze, a śmiertelna choroba męczy organizm wyłącznie w ograniczonym stopniu. Wizja nie tyle naiwna, co niebezpieczna, bo później widzowie wierzą, że właśnie tak wygląda prawdziwe życie. No to się pośmialiśmy.
"Po prostu przyjaźń". Pełnometrażowy odcinek tvnowskiego serialuZobacz więcej