Najgorsze polskie filmy 2017. Największe rozczarowania ubiegłego roku w polskim kinie. Sprawdźcie nasze TOP10! [RANKING]
MIEJSCE NR 6: "Pokot" (reż. Agnieszka Holland, Kasia Adamik)
Groteska i karykatura już na poziomie scenariusza zamordowały ten film. Widać, że podczas realizacji autorka cały czas poszukiwała klucza stylistycznego do powieści Olgi Tokarczuk, więc otrzymaliśmy bardzo dziwne połączenie mrocznej Polski wyjętej jakby z filmów Wojciecha Smarzowskiego z sielskością i poetyką kojarzącą się z filmami Andrzeja Barańskiego, co doprawiono sekwencjami skupiającymi się wyłącznie na przyrodzie i naszych braciach mniejszych. Tyle, że to wszystko ze sobą na żadnym poziomie nie współgra. Właściwie jedyną zaletą „Pokotu” są zdjęcia; kamera prowadzona przez Jolantę Dylewską oraz Rafała Paradowskiego oddały malowniczość Kotliny Kłodzkiej, kreując przy tym w pewien sposób fascynującą krainę.
„Pokot” to film nieudolny, w którym autorka „Kobiety samotnej” ociera się o autoparodię. W zasadzie to parodia kina moralnego niepokoju; Holland chciała przyjrzeć się współczesnej Polsce, ale zamiast tego przedstawiła nam jej pseudo satyryczną wersję. Jeżeli to było zamierzone, to mamy do czynienia z poczuciem humoru na poziomie wystąpienia Agnieszki Holland na Europejskich Nagrodach Filmowych 2016, czyli ohoho, jak śmiesznie.