
MIEJSCE 1: "Jak najdalej stąd" (reż. Piotr Domalewski)
"Jak najdalej stąd" Piotra Domalewskiego to współczesne kino moralnego niepokoju i jednocześnie opowieść o nas samych. Słowa klucze: Polak, emigracja, rodzina. To film o małych marzeniach, takich jak prawo jazdy i VW Passat B5. Ale to też film o zerwanych więziach rodzinnych i tym, kim jesteśmy naprawdę. Domalewski nawiązuje do tego, co przedstawiał już zarówno w "Cichej nocy", jak i krótkim "60 kilo niczego", ale tym razem robi to trochę z innej perspektywy i przy akompaniamencie innych emocji. "Jak najdalej stąd" to prawdziwy obraz parszywej rzeczywistości. Bez glamouru. Bez upiększania. Sama prawda, z której na szczęście przebija się także nadzieja.
Absolutnym odkryciem "Jak najdalej stąd" jest młodziutka Zofia Stafiej, na której barkach opiera się cały film. Urodzona w 1999 roku studentka Wydziału Aktorskiego PWSFTviT w Łodzi niemal nie schodzi z pierwszego planu, kamera jest praktycznie cały czas skupiona na niej. Jej każdy gest, ruch, spojrzenie są rejestrowane. Łatwo wtedy o błąd, ale Stafiej działa bez kompleksów, tworząc postać, wewnątrz której walczą ze sobą rozum i serce oraz dorosłość i nastoletnia naiwność. Jest w tym precyzyjna, doskonale żonglując niepewnością, strachem i bezczelnością. Świetny debiut.
fot. materiały prasowe dystrybutora Forum Film Poland

MIEJSCE 2: "Nic nie ginie" (reż. Kalina Alabrudzińska)
"Nic nie ginie" to piękna i zabawna opowieść o poszukiwaniu szczęścia i drugiego człowieka. Swoisty współczesnych ludzi portret własny. Film będący niejako lustrem, w którym można się przejrzeć. Każdy tutaj odnajdzie kawałek siebie, a przy okazji dostanie dobrą rozrywkę. Jest miejsce zarówno na śmiech, jak i na refleksję. Na to wszystko był pomysł. Prosty, lecz skuteczny. W końcu w prostocie siła. Skuteczna terapia śmiechem.
To obraz życia w zawieszeniu, próbach radzenia sobie ze smutkiem oraz strachem. Opowieść o egzystencjalnej ucieczce, gdzie staramy się znaleźć swój własny kąt, w którym czujemy się chociaż przez moment bezpieczni. To też rejestracja ogromnego bólu wynikającego z samotności. Właściwie każdy z bohaterów cierpi na dokładnie tę samą przypadłość - jest sam. I praktycznie każdy boi się to zmienić. Boją się wykonać krok do przodu, bo już sama wizja nadchodzących przemian ich paraliżuje. W swoim małym świecie czują się pozornie bezpieczni, bo go znają na wylot, a otwartość na nowe niesie ze sobą wiele zagrożeń. Ale przecież żeby wygrać trzeba grać, a kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, prawda?
Film wygrywa swoim humorem - subtelnym, naturalnym, często sytuacyjnym. Widać, że autorka mocno postawiła na śmiech, ale nie ma tutaj wymuszonych heheszków, tylko to broni się samoistnie, a za każdym chichotem coś się kryje. Często jest w tym ironia, troska czy refleksja. Zresztą Alabrudzińska pokazuje, jakie funkcje humor pełni w prawdziwym życiu; może być zarówno zasłoną dymną i czymś w rodzaju maski nakładanej na twarz spowitą smutkiem, jak i próbą odreagowania, wyrzucenia z siebie negatywnych emocji czy doświadczeń.
fot. materiały prasowe

MIEJSCE 7: "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" (reż. Jan Holoubek)
Debiut jak marzenie. "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" to trzymające w napięciu kino, które boli, uwiera i frustruje. Trudno się nie złościć, gdy ma się świadomość, że tak łatwo zniszczyć człowiekowi życie. I chociaż do fabuły wkrada się ciut nierówności i dróg na skróty, to finalnie mamy do czynienia ze sprawnie zrealizowanym dramatem, z którego płyną emocje i seans raczej nikogo nie pozostawi obojętnym. Właśnie tak powinno działać kino. Świetna rola Piotra Trojana.
fot. Robert Pałka / materiały prasowe dystrybutora Kino Świat