"Gra o tron". 5 rzeczy, które mogą irytować w 7. sezonie [GALERIA]
1. Nierealne odległości
Czas, w jakim pokonywane są pewne odległości w 7. sezonie "Gry o Tron", nijak się ma do rzeczywistości. Tempu przemieszczania się całych armii, głównych postaci, czy kruków zupełnie brak logiki, nawet jak na realia fantasy. By zmieścić w siedmiu odcinkach wszystkie zaplanowane wydarzenia, scenarzyści musieli odsunąć na bok realizm, dzięki czemu postacie zmieniają miejsca pobytu kilka razy szybciej, niż do tej pory.
Pierwszy lepszy przykład? Jeden z amerykańskich youtuberów, biorąc za wyznacznik odległości w Westeros długość muru, podaną oficjalnie przez autora książki i wymienioną przez Sama Tarly'ego w serialu (około 300 mil, 500 kilometrów), i korzystając z map stworzonego przez Geogre'a R. R. Martina świata, wyliczył, że Jaime Lanister, by pokonać drogę z Królewskiej Przystani do Wysogrodu w 2 tygodnie, wspomniane w serialu, potrzebowałby pokonywać 100 km dziennie przez cały ten czas. Nawet konno jest to ponad ludzką wytrzymałość, nie mówiąc już o całej armii piechurów.
Tego typu nielogicznych kwiatków jest znacznie więcej. Zważywszy, że od momentu wysłania kruka z muru na Smoczą Skałę, do momentu przybycia Deanerys na smoku, z pomocą grupie straceńców za murem nie minęła więcej niż dobra, kruk, jak i smok, musiałyby podróżować z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę. Bez przerwy. Scenarzyści wyraźne oczekiwali więc, że widzowie przymkną oko na tego typu nieścisłości, w końcu nie o matematyczną dokładność w całej historii chodzi.
© 2017 Home Box Office, Inc. All rights reserved.