
1. „Demon” (reż. Marcin Wrona)
Piotr (Itay Tiran), nazywany przez przyjaciół Pytonem, przyjeżdża z Anglii do Polski na ślub z piękną Żanetą (Agnieszka Żulewska). W starym domu otrzymanym w prezencie od przyszłego teścia (Andrzej Grabowski) zamierza urządzić rodzinne gniazdko dla siebie i narzeczonej. Plany komplikują się, gdy w przeddzień wesela mężczyzna znajduje ludzkie szczątki, zakopane nieopodal posesji. Chwilę po makabrycznym odkryciu Piotr traci przytomność, a po odzyskaniu świadomości odkrywa, że jego znalezisko zniknęło, a on sam nie potrafi przypomnieć sobie niczego z ostatnich godzin. Tymczasem rozpoczyna się wesele. Zaproszeni na ceremonię goście, na czele z bratem Żanety – Jasnym (Tomasz Schuchardt) dostrzegają, że z panem młodym zaczyna dziać się coś niepokojącego…
„Demon” jest gatunkowym melanżem, co tylko działa na jego korzyść. Są momenty, jakby żywcem wyjęte z „Wesela” Smarzowskiego, a czasami ma się wrażenie, że za chwilę pojawi się scena jakby pochodząca z „Egzorcysty” Williama Friedkina. Marcin Wrona ogromny nacisk kładzie na kwestię wiary. Portretuje grzeszników, ludzi zakłamanych, hipokrytów, z których niemal każdy skrywa jakąś tajemnicę. Ciekawe jest zestawienie ze sobą postaci lekarza, zdeklarowanego ateisty (genialny Adam Woronowicz) z księdzem (Cezary Kosiński). W chwili słabości ten pierwszy okazuje się silniejszy, a drugi woli umyć ręce i udać, że nic się nie stało.
Ostatni film Marcina Wrony to wizualna uczta, co jest zasługą autora zdjęć, Pawła Flisa. Jego kadry są niezwykle wysmakowane i to właśnie one odpowiadają za mroczny klimat filmu, wprowadzający widzów w atmosferę niepokoju, przenosząc ich jakby do jakiejś mrocznej krainy spowitej przez mgłę, gdzie deszcz jest zwiastunem nadchodzącego zła. Marcin Wrona pożegnał się z widzami filmem opowiadającym o tym, że pamięć oraz przeszłość – choćbyśmy nie wiem jak starali się ją zatrzeć – zawsze do nas powróci. "Demon" to pokaz pamięci o rzeczywistości zbudowanej na trupach. Nie wystarczy coś zburzyć czy zakopać, skrywane i często wstydliwe tajemnice zawsze do nas wrócą. Z przeszłością trzeba się rozliczyć. Mocne i dojrzałe kino.
CZYTAJ TAKŻE:
"Demon". Pamięć o rzeczywistości zbudowanej na trupach [RECENZJA]

2. „Między nami dobrze jest” (reż. Grzegorz Jarzyna)
Filmowa adaptacja wystawionej przez Grzegorza Jarzynę na scenie TR Warszawa i cieszącej się ogromnym sukcesem sztuki Doroty Masłowskiej pod tym samym tytułem. Sztuka została napisana przez Masłowską w 2008 roku na zamówienie TR Warszawa i wystawiona rok później na scenie przy Marszałkowskiej 8. Miedzy nami dobrze jest to opowieść o polskim społeczeństwie czasu transformacji – pełna groteskowych dialogów złożonych z przewrotnie potraktowanych cytatów z popkultury, szyderstw z języka reklam, kolorowych czasopism, tabloidów i stereotypów narodowych. Głównymi bohaterkami są żyjące poniżej minimum socjalnego, zamieszkujące ciasną warszawską kawalerkę przedstawicielki trzech pokoleń kobiet: Osowiała Staruszka na wózku inwalidzkim, jej córka Halina i wnuczka – Mała Metalowa Dziewczynka. Panoramę postaci uzupełniają ich sąsiedzi – roznosicielka ulotek Bożena i reżyser filmu „Koń, który jeździł konno”, a także dwójka aktorów, prezenterka telewizyjna oraz pragnąca ratować różnego rodzaju „biednych ludzi” Edyta.
Grzegorz Jarzyna udanie zadebiutował w roli reżysera filmowego. Nie poszedł drogą na skróty i nie przeniósł przed kamerę spektaklu w skali 1:1. Tchnął w sztukę nowe życie, wykorzystując możliwości, jakie oferuje współczesne kino i technologia. Scenografia tworzy się na oczach widzów, ale ostatecznie i tak jest niezwykle minimalistyczna. Przez to widzowie mogą poczuć się zawieszeni pomiędzy jawą a fikcją, a część z wydarzeń dziejących się na ekranie pozostaje w gestii ich wyobraźni.
W „Między nami dobrze jest” króluje ironia oraz przerysowanie. To satyra, która nie pozostawia suchej nitki na nikim. Obrywają zarówno biedni, jak i cieszący się bogactwem na kredyt. Dorota Masłowska i Grzegorz Jarzyna punktują kolejne przywary typowe dla obywateli naszego kraju, jednak czynią to z nieukrywaną troską i nadzieją na lepsze jutro. To bardzo gorzki Polaków portret własny, z którego płynie miłość do kraju z orłem białym w godle, bo przecież koniec końców, między nami dobrze jest.
CZYTAJ TAKŻE:
GDZIE OBEJRZEĆ ZA DARMO „MIĘDZY NAMI DOBRZE JEST”?