
9. Na okręcie nie było odpowiedniej na taką okoliczność odzieży ochronnej. Marynarze wchodzący do komory reaktora w skafandrach przeciwchemicznych i maskach gazowych, własnymi rękami naprawiający uszkodzone chłodzenie przyjęli na siebie aż 600 rentgenów promieniowania. Mieli objawy trzeciego stopnia choroby popromiennej; byli poparzeni, spuchnięci, pocili się krwią, wymiotowali białożółtą piana i… wciąż byli przytomni. Zaś jedynym antidotum na promieniowanie dostępnym na okręcie był alkohol, który nieco zmniejszał skutki napromieniowania.
media-press.tv

10. Marynarze którzy otrzymali ogromne dawki promieniowania sami stali się intensywnymi źródłami promieniowania. Poziom radiacji na S-270, który przyjął najciężej rannych natychmiast po ich zejściu pod pokład, podskoczył do 9 rentgenów na godzinę. Marynarzy rozebrano do naga, a ich mundury wyrzucono do morza, ale niewiele to pomogło.
media-press.tv

11. Przy okazji transportowania rannych śmigłowcami na lotnisko o mały włos nie doszło do kolejnej tragedii. Jeden ze śmigłowców, zawadził ogonem o transparent z napisem „Morze kocha silnych" i uderzył w ziemię. Na szczęście maszyna wzniosła się tylko o parę metrów i nikomu nic się nie stało.
media-press.tv

12. Załoga K-19 miała pecha do dowódców. Już po katastrofie sztab zignorował prośby kapitana o pozwolenie na ewakuację pozostałej załogi i ograniczył się do przekazywania „dobrych rad", by załogę karmić świeżymi owocami, jarzynami i sokami (których oczywiście na okręcie nie było). Kapitana nazwano panikarzem, a minister przemysłu okrętowego stwierdził, że „przemysł dostarcza flocie przodującą technikę, a flota gówno umie ją eksploatować", Chruszczow zaś powiedział, że za katastrofy się nie nagradza. Marynarzy zmuszono do podpisania zobowiązania o zachowaniu tajemnicy wojskowej przez 25 lat, a dopiero po 30 latach od katastrofy, poszkodowanym przyznano emerytury i zapomogi w wysokości 28 rubli plus 4 ruble za stopień!
media-press.tv