
3. "Glow" 1. sezon
Oglądanie "Glow" było dla nas dziką przyjemnością, a sam serial zaskoczeniem na miarę ubiegłorocznego "Stranger Things". Produkcja Jenji Kohan i Tary Herrmann (odpowiedzialnych za sukces „Orange is the New Black”) to świetna rozrywka, poprowadzona w sposób doskonały - szybkie tempo, świetny klimat, fantastyczne zdjęcia, kostiumy, no i charyzmatyczne bohaterki. Miejsce na podium w pełni zasłużone.
"Glow". Hit Netfliksa na miarę "Stranger Things"? [WIDEO+ZDJĘCIA]Zobacz więcej
Netflix

2. "Opowieść podręcznej" 1. sezon
O „Opowieści podręcznej” głośno było jeszcze przed jej premierą, bo serial powstały na podstawie powieści Margaret Atwood zyskał niespodziewanie (dzięki światowym trendom w polityce) na aktualności, czego chyba nawet jego twórcy do końca nie mogli przewidzieć. Serial odważnie nawiązuje do współczesności, a tematyka którą porusza dotyczy zarówno ograniczania praw kobiet, nietolerancji w imieniu prawa i religii, jak i mechanizmom rodzenia się totalitaryzmu. Pomimo takiego ciężaru, absolutnie nie przytłacza, raczej wciąga jak fascynujący koszmarny sen.
Serial ma wiele mocnych stron (a właściwie żadnej słabej). Jedną z nich jest aktorstwo stojące na najwyższym poziomie, drugim –
niesamowita oprawa plastyczna i dźwiękowa dosadnie puentująca fabułę, trzecią – ciekawa koncepcja narracyjna. Wydarzenia „opowiadane” są wprawdzie przez główną bohaterkę, ale równie dużo miejsca poświęca się innym aktorom dramatu oddając im głos w
sprawie. Ta subiektywność sprawie, że w akcję wchodzimy jak w masło utożsamiając się z bohaterami, z odcinka na odcinek niezmiennie ciekawi co będzie dalej. Niestety sezon drugi dopiero za rok!
"Opowieść podręcznej". Przerażająca wizja totalitaryzmu religijnego [WIDEO+ZDJĘCIA]Zobacz więcej
materiały prasowe Showmax

1. "American Gods" 1. sezon
Ten serial to był strzał w dziesiątkę. Powiedzieć o nim, że jest bardzo udaną produkcją, to jak nie powiedzieć nic. Historia konfliktu starych i nowych bogów, w którą został wmieszany Cień, to bardzo sprawna ekranizacja książki Neila Gaimana. Tu gra praktycznie wszystko – od gry aktorskiej, poprzez realizację i efekty specjalne, na muzyce kończąc. To między innymi zasługa Bryana Fullera, którego dobrze poznaliśmy oglądając serial Hanibal, który wyróżniał się przecież nie tylko samą historią, ale jego dość specyficzną, i jednak nie przypadającą każdemu do gustu, otoczką. To zagrało w tamtym serialu i gra również w American Gods, a przecież pierwszy sezon był zaledwie wstępem do prawdziwej wojny między bogami.
Starz