Mój tatuś był ułanem

Polska 2006

Filmowy portret Janiny Roche, z domu Jurkowskiej, ostatniej przedstawicielki pokolenia "dzieci andersowskich", które trafiły do Kenii jako uchodźcy podczas II wojny światowej.

Czas trwania:35 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Mój tatuś był ułanem w telewizji

Opis programu

Film dokumentalny, 25 min, Polska 2006 Scenariusz i realizacja: Jakub Barua Zdjęcia: Stan Barua Filmowy portret Janiny Roche (z domu Jurkowskiej) - ostatniej przedstawicielki pokolenia "dzieci andersowskich", które trafiły do Kenii jako uchodźcy podczas II wojny światowej. Jej wspomnienia stanowią dziś unikatowe świadectwo tamtego rozdziału polskiej historii, gdyż pozostałe "dzieci andersowskie" dawno wyemigrowały z Afryki i w większości już nie żyją. Ich niezwykła historia do tej pory nie doczekała się jednak utrwalenia w formie dokumentalnego zapisu filmowego. Gehenna Janiny i jej rodziny zaczęła się wraz z wybuchem wojny. Żołnierze sowieccy wygnali ich z domu w tym, co mieli na sobie, nie pozwalając niczego zabrać, i wraz z tysiącami innych Polaków wywieźli wagonami na Syberię. Tam rodzina trafiła na półtora roku do łagru. Straszliwe zimno, głód, wycieńczenie pracą ponad siły sprawiało, że ludzie umierali tam masowo. Ojciec pani Janiny, uczestnik wojny polsko - bolszewickiej z 1920 r. , zmarł z głodu. Jego los podzielił syn, jedna z córek zginęła tragicznie już po opuszczeniu obozu. Gdy szczęśliwcy, którzy przetrzymali kaźnię łagru, mogli go wreszcie opuścić, wybierali różne kierunki. Matka pani Janiny, wówczas małej dziewczynki, uznała, że do okupowanej Polski nie mają już po co wracać. Podobnie jak wielu innych, udała się z córką przez Persję do Afryki. Liczący 5, 5 tys. transport Polaków trafił do Ugandy i Kenii. Właśnie Kenia stała się drugą ojczyzną pani Janiny, której życie pod afrykańskim niebem, mimo wszelkich niedogodności wojny, wydawało się prawdziwym rajem po koszmarze Syberii. W Kenii bohaterka filmu założyła rodzinę, wyszła za mąż za pół Irlandczyka, pół Francuza, po którym zostało jej nazwisko Roche, urodziła dzieci. Pokochała Afrykę, jej klimat, przyrodę, zwyczaje, mieszkańców. Dziś w swoim skromnym domu przyjmuje turystów przybywających z różnych stron świata. Nie stać jej na luksusy, ale każdy znajduje tam życzliwość i przyjazny kąt. Miejscowi nazywają ją "mamą". Od chwili wygnania nigdy nie była w Polsce, po której zachowała ciepłe wspomnienia rodzinnego domu. Nie ma jednak po co i do kogo tu wracać. Ale nie chce też, mimo sugestii dorosłych już dzieci, które wiodą własne życie z dala od Afryki, przenosić się do Wielkiej Brytanii czy Kanady. To nie jej świat. Nie potrafi przystosować się do innej, zachodniej rzeczywistości. Wrosła w Afrykę. I tylko w sercu pozostała tęsknota i żal za tym, co ona i jej pokolenie utraciło wskutek wojennej zawieruchy.