
7. The Flash
Z historią Barry'ego Allena jest problem. Z jednej strony bywają całe serie odcinków, które są naprawdę niezłe, ale psują je teen dramy i mnóstwo wątków miłosnych. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się związek Allena z Iris West, która miejscami jest najbardziej irytującą postacią całego serialu. Plusem są ciekawi przeciwnicy na czele z Savitarem, mimo wszystko znośny humor i reszta bohaterów (no, może poza bratem Iris – Wally'm), choć mówi się, że ten serial nie miałby racji bytu bez Harrisona Wellsa granego przez Toma Cavanagha i trzeba przyznać, że coś w tym jest. Mimo wszystko przyjemna rozrywka zwłaszcza na długie wieczory.
fot. materiały prasowe

6. Jessica Jones
Historia byłej superbohaterki, która po tragicznych przejściach postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie i zostać prywatnym detektywem sprawdziła się całkiem nieźle. Zwłaszcza pierwszy sezon, w którym jej przeciwnikiem był Killgrave, był bardzo wciągający. Netflix tym serialem pokazał, że stawianie na poważny i mroczny klimat oraz skomplikowany charakter wszystkich bohaterów jest dobrym krokiem. Tu się to udało, choć trzeba przyznać, że Jessica Jones momentami była dość irytującą postacią, a drugi sezon mógłby skończyć się o wiele szybciej. Niemniej to ciekawa i wielowymiarowa historia, w której tak naprawdę wątek superbohaterski jest tylko dodatkiem do całkiem niezłej historii. Na koniec uwaga – JJ najlepiej obejrzeć jednym tchem, by czasem się nie pogubić w prezentowanej historii.
fot. materiały prasowe

5. Gotham
Najwyżej ulokowany serial na podstawie komiksu DC i zapewne jedyny, który będzie tak wysoko w wielu rankingach. Trzeba przyznać, że Gotham nie przeszło łatwej drogi dosłownie i w przenośni. Pierwszy sezon był proceduralem skupionym głównie na Jimie Gordonie, gdzie w tle zaznaczano zaledwie obecność tak młodego Bruce'a Wayne'a jak i najważniejszych przeciwników Batmana. Zresztą podstawowym zarzutem przeciwko temu serialowi było to, że jest to serial właściwie o Batmanie, ale bez Batmana. Twórcy szybko dostrzegli swoje błędy i jeszcze w trakcie pierwszego sezonu zdecydowali się przejść z proceduralnej formy odcinków na ciągłą fabułę. I to było to. Serial z odcinka na odcinek zaczął się rozkręcać. Pojawiali się nowi bohaterowie jak i wrogowie, rozwijano kilka ciekawych wątków związanych z samym Brucem Wayne'm, Jimem Gordonem (choć jego postać to wciąż kula u nogi tego serialu) czy młodej Seliny Kyle, która w przyszłości zostanie Catwoman. Podobnie stało się z Pingwinem czy Człowiekiem Zagadką.
To oczywiście ci najważniejsi, ale pojawiało się mnóstwo innych szaleńców z młodą wariacją Jokera na czele. Od samego początku natomiast zachwycał klimat miasta Gotham - komiksowy, przerysowany, mroczny - czyli taki, jakim powinien być. O tym, co dobre w tym serialu można by pisać jeszcze długo z jedną uwagą – nie można zbyt mocno przywiązywać wagi do oryginalnej historii Batmana, bo tej tu nie uświadczymy. Jest to natomiast twórcza kreacja producentów na temat tego, jak mniej więcej wyglądała geneza Człowieka Nietoperza. Trzeba dodać, że naprawdę niezła.
fot. materiały prasowe

4. Luke Cage
To pierwszy tak mocno zaangażowany społecznie serial superbohaterski. Postać niemal niezniszczalnego Luke'a Cage'a jest zaledwie pryzmatem do pokazania problemów czarnej społeczności w Ameryce. Smaczku dodaje miejsce akcji – legendarny, przepełniony bluesem Harlem. Netflix w tym przypadku odważył się na pokazanie historii komiksowej od zupełnie innej strony, co było strzałem w dziesiątkę. Dlaczego więc daliśmy ten serial na zaledwie czwartym miejscu? Z prostej przyczyny: miejscami serial po prostu niemiłosiernie się dłuży. Tak jak Netflix miejscami potrafi świetnie rozpisać historie, tak też jest niewolnikiem ustalonych ram liczby odcinków i to jest minus, bo bardziej skondensowana historia byłaby o wiele lepsza, niż rozwleczona do granic możliwości. Niemniej to akurat bardzo udany produkt tej platformy.
fot. materiały prasowe