
„Lucyfer”, sezon 9. Po ośmiu poprzednich, w miare znośnych sezonach, Lucyfer z w sumie sympatycznego gościa, stał się gnuśnym zgredem, który nie potrafi wziąć się w garść, co totalnie zepsuło sezon. Gdy dochodzi do tego obraz jego partnerki (ale w sumie nie wiadomo, czy partnerki, bo jednocześnie mówi, że chce z nią być, ale nie chce), Chloe, robi się naprawdę komicznie.
fot. Materiały prasowe Netflix

„Virgin River” 3. sezon
O ile pierwsze dwa sezony można było oglądać do snu, to trzeci sezon to już przesada. Nie dzieje się absolutnie nic ciekawego, a głównym zajęciem bohaterki, którą gra Alexandra Breckenridge znana z „American Horror Story” jest myślenie o sensie życia. Raz w swojej drewnianej chatce, a raz w barze. Na koniec sezonu po kłótni z ukochanym Mel jedzie do kliniki in vitro i decyduje się na zapłodnienie. Nie wie czyje jest dziecko: dawcy, czy jej chłopaka Jacka, z którym o mało nie zerwała? Idiotyczne.
fot. Materiały prasowe Netflix

„Kto zabił Sarę” 2. sezon
O ile pierwszy sezon był w miarę wartki i ciekawy, to w drugim sezonie już zapomnieć można o co chodzi w serialu. Dom głównego bohatera w jednym odcinku staje się celem zamachu, wybucha strzelanina, a w następnym mężczyzna już do niego wraca knując intrygi przeciwko potencjalnemu zabójcy Sary. Sara zresztą jak się okazuje, nie była taka, jak się wszystkim wydawało. Całość drugiego sezonu jest bez sensu, ładu i składu, a wątek homoseksualny nie mógłby być zagrany gorzej.
fot. Materiały prasowe Netflix

„Sky Rojo”
Absurdalna ucieczka kilku prostytutek z burdelu, okraszona idiotycznymi dialogami i absurdalnymi zdarzeniami (np. Jedna z bohaterek krótko po operacji, którą wykonał weterynarz wstaje i jakby nigdy nic dalej ucieka przed ludźmi alfonsa).
fot. Materiały prasowe Netflix