Aleksandra Nizio z
26-letnia dziś Ola Nizio zyskała przydomek "polska Adele" po wygranej w 5. edycji show "The Voice of Poland". Potem niemal zupełnie zniknęła. Wciąż stara się znaleźć swoje miejsce w rodzimym showbiznesie, ale trudno jej się przebić. By skupić się na rozwijaniu swojego niewątpliwego talentu, piosenkarka musi mieć - to zrozumiałe - zaplecze finansowe. Tymczasem, jak się okazuje z jej nagrania na Instagramie, organizatorzy najchętniej w ogóle by nie płacili. Jakby wokalistka nie świadczyła pracy!
Ola zapytała swoich fanów, czy kiedykolwiek otrzymali propozycję wykonania pracy "za skrzynkę wódki, za nic, za uśmiech, za dozgonną wdzięczność i paczkę długopisów"... ? Przy czym podkreśliła, że nie ma na myśli koncertów charytatywnych:
Nie mówię tu o koncertach, które mogą pomóc komuś . Jestem mistrzem koncertów charytatywnych, ale ludzie, to jest moja praca! Ja za to płacę rachunki, za to żyję! Tak jak wy chodzicie do pracy od 8 do 16, od 16 do 23, od 23 do 7 rano, ja również na tym zarabiam pieniądze, dzięki którym jestem w stanie utrzymać się, kupić jedzenie i normalnie żyć!
Trudno odmówić Aleksandrze Nizio racji. Zwłaszcza, że odpowiada także za towarzyszący jej zespół - muzyków musi opłacić ona ze swojej gaży. Piosenkarka jest skromna i domaga się tylko tego, co jej się należy:
Ja jestem trzecioligowa, ja sobie zdaję z tego sprawę i mam to w nosie, czy ktoś sobie pomyśli, czy gwiazdorzę, czy nie. To jest moja praca, za którą mi i moim muzykom należą się pieniądze.
