Wybacz, że tak rzadko przyjeżdżam

Polska 2013

Te słowa padły na cmentarzu z ust syna Lidii Nowikowej, bohaterki filmu "Mała Moskwa", który odwiedził grób matki. Do Polski przyjeżdża rzadko, ale na grobie matki zawsze znajduje świeże kwiaty.

Czas trwania:21 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Dokument/Reportaż

Wybacz, że tak rzadko przyjeżdżam w telewizji

Opis programu

Te słowa padły na cmentarzu z ust syna Lidii Nowikowej, bohaterki filmu "Mała Moskwa", który odwiedził grób matki. Mieszka w Mińsku, do Polski przyjeżdża rzeczywiście rzadko, ale ilekroć odwiedza grób matki, zawsze znajduje tamświeże kwiaty. Jej postać ma w Legnicy swoją legendę; tak było jeszcze przed filmem Krzystka. Podobnie jest z pamięcią o Małej Moskwie - mieście wymuszonego sąsiedztwa Polaków i Rosjan. Tamta Legnica już nie istnieje, ale wciąż trwa we wspomnieniach, które z biegiem lat nabierają coraz więcej cech nostalgicznego mitu. Po 20 latach od wyjścia z Legnicy wojsk radzieckich spotkali się wczorajsi sąsiedzi: Polacy i byli obywatele radzieccy: dziś Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi. Żołnierze z legnickiego granizonu wymieniają się wspomnieniami na specjalniew tym celu zakładanych portalach społecznościowych. Sentymentalne więzi podtrzymują też ci, którzy wtedy byli dziećmi. Wśród wspomnień jest sporo historii o nielegalnym handlu z Polakami, i trochę opowieści miłosnych. Bohaterami takiej historii są Zbigniew i Natasza. On w latach 60. był uczniem legnickiej samochodówki. Ona córką radzieckiego oficera. Polski chłopak zaimponował rosyjskiej dziewczynie z Odessy amerykańskim jeepem z demobilu, którego własnoręcznie wyremontował. Ten samochód jest do dziś relikwią ich młodzieńczej miłości. Natasza wprawdzie po kilku latach wyjechała z Legnicy, ale gdy upadł Związek Radziecki, Zbigniew wysłał do Odessy specjalnego posłańca, który miał odnaleźć Nataszę. Ich pierwszy telefon po latach był dla obojga niezwykłym przeżyciem. Od tamtej pory co jakiś czas spotykają się w Legnicy. Ci, którzy wówczas byli dziećmi, nie zdążyli nawiązać wielkich zażyłości z Polakami. W hotelu, w którym zatrzymali się Rosjanie, spotkaliśmy leningradczyka, który mieszkał w Legnicy do 6 roku życia. Nie zostawił tu żadnych przyjaciółani znajomych. Pytany, co go ciągnie do tego miasta, odpowiada: smaki dzieciństwa. Na przykład kiosk, w którym kupował oranżadę. Nieco więcej dramatyzmu zawierają opowieści byłych żołnierzy. Iwan Pietruchin, oficer prasowy dowództwa garnizonu przyjechał do Legnicy ze szczególną pamiątką: to mały znaczek z napisem: "sowieci do domu", który któregoś dnia pod drzwiami znalazła jego żona. Niedługo później na ulicy ktoś obrzucił go kamieniami. Pietruchin otrzymał rozkaz opuszczenia Polski w ciągu 24 godzin za karę, z powodu komentarza, jakiego udzielił telewizji publicznej w sprawie dewastowania przez żołnierzy garnizonu obiektów przekazywanych Polakom. Incydenty te ocenił jako barbarzyństwo, co bardzo nie spodobało się dowództwu. Dziś jest emerytowanym oficerem, wykładowcą ukraińskiej Akademii Sztabu Generalnego. W polsko - rosyjską historię siłą rzeczy są też uwikłani Niemcy, legniccy autochtoni. Jeden z nich bardzo dobrze zapamiętał moment wyzwolenia i piekło, jakim dla miejscowej ludności był pierwszy kontakt z oddziałami frontowymi, zwłaszcza masowe gwałty i samobójstwa. Jednak to ci sami Rosjanie ocalili jego rodzinę od głodu. Dziś ma wśród nich wielu przyjaciół. Część Rosjan została w Legnicy do dziś. Niektórzy założyli tu rodziny, innych zatrzymały świetnie rozwijające się interesy z Polakami. Tworzą niewielką, ale zwartą społeczność. Starają się nie rzucać w oczy i mówią o swoim wyborze niechętnie. Może dlatego, że początek lat 90. był dla nich trudny. Rosjan otaczała wówczas otwarta niechęć, a nawet wrogość. To nie przypadek, że do dziś w żadnej z legnickich szkół nie wykłada się języka rosyjskiego. Pamięć o Małej Moskwie jest więc pełna sprzeczności, częściowo straumatyzowana, częściowo nostalgiczna. Legnickieopowieści układają się jednak w wielobarwny obraz, w którym najmniej jest bieli i czerni.