Był raz dobry świat
Polska 1997
O Janie Krzysztofie Kelusie opowiadają nieżyjący już dziś ojciec Tadeusz Kelus i Urszula "Kuba" Sikorska, towarzyszka życia barda podziemia.
Reżyseria:Jerzy Zalewski
Czas trwania:52 min
Kategoria wiekowa:
Gatunek:Film/Film dokumentalny
Był raz dobry świat w telewizji
Jerzy Zalewski
Reżyseria
Mariusz Kalinowski
Reżyseria
Paweł Wendorff
Zdjęcia
Jerzy Zalewski
Scenariusz
Mariusz Kalinowski
Scenariusz
Jerzy Zalewski
Autor
Opis programu
Film dokumentalny, 52 min, Polska 1997 Scenariusz i reżyseria: Jerzy Zalewski, Mariusz Kalinowski Zdjęcia: Paweł Wendorff Jako niezależny twórca działający niegdyś poza państwowym monopolem rozrywkowym, Jan Krzysztof Kelus skorzystał z prawa do odmowy zeznań. Pozwolił się wprawdzie filmować, lecz do kamery nie powiedział ani słowa. W dokumencie więc mówią o nim nieżyjący już dziś ojciec Tadeusz Kelus i Urszula "Kuba" Sikorska, towarzyszka życia barda podziemia. Kim jest Jan Krzysztof Kelus? Według ojca: ostatnim męskim potomkiem wywodzącego się od jednego z rycerzy krzyżowych, starego hrabiowskiego rodu, osiadłego w Polsce w 1573 roku. Z przebiegu jego życia wynika, że jest też socjologiem, byłym "taternikiem", byłym pracownikiem Polskiej Akademii Nauk i Akademii Medycznej, autorem piosenek opisujących absurdy gierkowskiej rzeczywistości, byłym więźniem i działaczem KOR, byłym internowanym, hodowcą pszczół, zbieraczem szyszek. Właściwie określeń "były" dziś powinno być jeszcze więcej. Bo Kelus przestał pisać piosenki w przekonaniu, że już nie ma nic więcej do powiedzenia. Bo choroba odebrała mu możliwość grania na gitarze. Przez nią też, nad czym bardzo boleje, nie może się już wspinać na ogromne sosny, by zrywać szyszki. Do niektórych z nich natomiast można by - jak się okazuje - dopisać: z przypadku. Na przykład przez przypadek został "taternikiem", czyli przemytnikiem zakazanych książek, za co trafił do więzienia i oczywiście na listę wrogów socjalizmu, co następnie pociągnęło za sobą rozliczne konsekwencje. A przecież nigdy nie interesował się polityką. Trzymali się wraz z "Kubą" z boku, zajęci swoimi sprawami. Wcale nie czuli się zawodowymi opozycjonistami, jak tylu innych. Ale o tym wszystkim dowiadujemy się od Urszuli Sikorskiej. Jan Krzysztof Kelus milczy. Mówią za niego piosenki, począwszy od tej tytułowej. Śpiewa je sam z towarzyszeniam gitary. Komentuje nimi rzeczywistość, opowiada o swoim życiu i o wnioskach, jakie z niego wyciągnął. Wyrazistości tym piosenkom dodają czarno-białe zdjęcia archiwalne z lat 70. i 80. Wszystko to razem składa się na interesujący, skłaniający do refleksji i wspomnień, chwilami zaskakujący, chwilami zaś wzruszający film, z którego wyłania się postać bohatera niekreującego się i przez bliskich niekreowanego na bohatera.