„Graves”. Nowa twarz brudnego polityka, czyli jakim eks-prezydentem warto zostać [RECENZJA]

Fot. materiały prasowe HBO
Fot. materiały prasowe HBO
„Graves” to słodko-gorzki serial komediowy, który świetnie wstrzelił się w aktualną sytuację polityczną w USA. Produkcję możemy oglądać już za pośrednictwem HBO3. Czy warto obejrzeć Nicka Nolte'a w roli byłego prezydenta USA, który chce naprawić błędy popełnione w trakcie swej prezydentury? Sprawdźcie!

Ten serial równie dobrze mógłby się nazywać „Oświecenie”. Zazwyczaj jest tak, że ludzie dostępują iluminacji i zmieniają swoje życie pod wpływem poważnych doświadczeń granicznych: wypadków, śmierci klinicznej itp. Tymczasem – co symptomatyczne dla tej słodko-gorzkiej produkcji - pierwszym impulsem do zmiany sposobu myślenia jest… wypalenia całego pola marihuany. Można śmiało powiedzieć, że gdyby ten serial obejrzał skądinąd nienawidzący polityków Jim Morrison, stwierdziłby być może, że – parafrazując cytat z Aldousa Huxleya, którym zainspirował się artysta nadając zespołowi nazwę „The Doors” – Graves też otworzył drzwi percepcji, ale te ujawniły mu nieskończoność zła, które sam zasiał. Ta wiedza, która mu się objawia jest dla bohatera tak dojmująca, że postanawia coś w życiu zmienić a konkretniej naprawić to, co zdołał (z powodzeniem) w czasie w swej prezydentury zepsuć. A przez dwie kadencje władzy zebrało się tego sporo.

Meksykańscy imigranci, którym zabronił wstępu do USA; chorzy na raka, którym obciął dofinansowanie na badania nad tą chorobą; geje, których skłonności potępiał to tylko kilka spośród grup, którym Graves zalazł za skórę. Teraz przedstawiciele tych grup przecierają oczy ze zdumienia widząc ich wroga w zgoła odmiennym image’u. Przy czym Graves liberalizując swoje przekonania, bynajmniej nie złagodził swojego zachowania. Jest w stanie rzucić mięchem na antenie, zbluzgać swego politycznego konkurenta i przyznać się, że był sk…em przed licznie zgromadzona widownią. Graves ma jednak pod górkę i musi jakoś wypośrodkować między swym ognistym temperamentem i niewyparzonym językiem, a dyplomacją. Ta ostatnia konieczna jest bowiem, gdyż jego ukochana żona Margaret stanowiąca od zawsze jego wsparcie postanowiła wziąć życie w swoje ręce i kandydować od senatu. Teraz więc Graves musi nieźle lawirować żeby robić swoje i nie zaszkodzić żonie, perfekcyjnej pani domu (i polityk), która ma niewiele tolerancji na jakiekolwiek odstępstwa od jej planów. W ślady ojca poszedł jego jedyny syn, który powróciwszy z Afganistanu ma sporo do powiedzenia na temat zasadności różnych działań amerykańskich polityków i czyni to w sposób bynajmniej nie zawoalowany używając słownego mięcha we wszystkich medialnych wystąpieniach. A że jest pupilem telewizji więc okazji ku temu jest co niemiara. Żeńska latorośl Gravesów, dawny wzór nastolatek, też nie przysparza ojcu spokoju. Kochliwa jak kot w marcu Olivia właśnie rozwodzi się ze swym równie kochliwym mężem, by zaraz w paść w ramiona hmmm oględnie mówiąc niezbyt stosownego kandydata na męża.

Ten cały dom wariatów oglądamy z perspektywy Isaiah, osobistego sekretarza eks-prezydenta, idealisty wychowanego w kulcie Gravesa, który powoli traci złudzenia co do swego idola. Ważną postacią w filmie jest Samantha, stojąca twardo na ziemi, diablo inteligentna, waląca prawdę między oczy kelnerka, pod wpływem której Graves doznał tak znaczącego w swym życiu objawienia. Graves ma też swoją Nemesis, a raczej swego Nemesis, jakim jest zamachowiec, który zdołał go postrzelić na oczach małego wówczas syna, Jeremy’ego. Wątków jest oczywiście więcej i choć to ten ostatni jest zaskakująco jak na lekki ton filmu dramatyczny, to każdemu z nich sprawiedliwie poświęcono wystarczająco dużo czasu, by zostały wygrane i wybrzmiały do końca. Cięty, słowny humor, ostra ironia i satyra, humor sytuacyjny to mocne strony tej produkcji podobnie jak porządnie rozpisani emocjonalnie bohaterowie, pomimo lekkiego przerysowania, bardzo wiarygodni w swych postawach. Tym, co najważniejsze w filmie są relacje interpersonalne, a po ludzku mówiąc zderzanie się osobowości, które zazwyczaj doprowadza do ostrych, pełnych żaru, buzujących emocji i potyczek słownych konfrontacji.

Kultura i rozrywka

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

„Graves” ma mocną obsadę aktorską. Choć nie przepadam za Nickiem Nolte wydaje się idealnym odtwórcą roli „Gravesa”, choćby z racji jego burzliwego życia prywatnego, epizodów alkoholowych i innych dziwactw. Jego „zajechanie życiem”, widoczne na jego pobrużdżonym zmarszczkami obliczu i w aparycji hipopotama idealnie wpasowuje się w image bohatera. Świetna jest Sela Ward w roli Margaret, mająca jaja kobieta, która wie czego chce i nie zawaha się przez niczym. Nie można nie wspomnieć o Isaiah granym przez Skylara Astina, z początku papusiowatym i nudnawym, który z miną zdumionego misia pandy obserwuje poczynania diabelskiej rodzinki i przeżywa katusze moralne, co jednak w końcu uczy go życia lepiej niż prestiżowa uczelnia. Nie przepadam za filmami ze świata polityki, ale ten serial jest na tyle zaskakujący i inteligentny, by czekać z niecierpliwością na kolejne odcinki.

Nasza ocena: 6/10

Beata Cielecka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Ida Nowakowska ma nowy wygląd i... pracę! Jest teraz gwiazdą węgierskiej telewizji!

Ida Nowakowska ma nowy wygląd i... pracę! Jest teraz gwiazdą węgierskiej telewizji!

Marta Nawrocka też jest fanką tatuaży. Jak wypada na tle wytatuowanego męża?

Marta Nawrocka też jest fanką tatuaży. Jak wypada na tle wytatuowanego męża?

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn