Julia Wróblewska jakiś czas temu przyznała się do problemów zdrowotnych. Młoda aktorka zmaga się z dysocjacją. Chodzi o zaburzenia derealizacyjne/depersonalizacyjne. Wróblewska w obszernym wpisie na Instagramie opowiedziała o swoich pierwszych doświadczeniach z depersonalizacją, a szczegóły, które ujawniła są wstrząsające!
Moje pierwsze doświadczenia z nią były przerażające. Do dziś pamiętam gdy wracałam ze szkoły i stałam na stacji metra. Dostałam wiadomość, która niestety zawierała „trigger” czyli tzw zapalnik, przez który pojawia się u mnie ogromny stres i lęk. W pewnym momencie zaczęło kręcić mi się w głowie. Moje nogi były jak z waty. Świat zaczęłam widzieć jak przez VR, przyglądałam się swoim dłoniom, nie czułam dotyku na skórze. Miałam wrażenie, że jestem niewidzialna. Że ludzie żyją swoim życiem, a ja tak naprawdę nie istnieję, bo przecież nie czuję prawda? Chcąc usiąść na ławce upadłam obok, świat się rozmazywał. Dopiero po ok. 20 minutach wszystkie zmysły zaczęły działać poprawnie. Niestety w ogromnym stresie potrafię doznać również połączenia z amnezją, nie pamiętać kilku minut, godzin. Ewentualnie „zniknąć” patrząc się w jeden punkt, dopóki ktoś mnie nie obudzi z tego stanu. Patrzeć w lustro i zastanawiać się „kim jest ta osoba, która się na mnie patrzy?” Wyjść z ciała i widzieć siebie z punktu widzenia 3 osoby. - wyznała.
Julia Wróblewska opisała też stan derealizacji, który jest równie przerażający.
Będąc w stanie derealizacji, czuję się tak, jakby wszystko było zaplanowane, jakby osoby, z którymi rozmawiam, były nieprawdziwe, jakby rzeczy były nieprawdziwe. Potrafię przyglądać się osobie, która do mnie mówi i czuć się jak w grze, czekać aż skończy kwestię, a ja będę musiała wybrać odpowiedź. Często kształt rzeczy zaczyna się zmieniać, czuję się jak w świecie sztuki Daliego. Doznaję dziwnych odczuć, myśli, twarde rzeczy wydają się dla mnie jak gąbka. Raz zraniłam się w rękę, ściskając klucze, bo wydawały się tak miękkie, nie czułam bólu (to jak wtedy, gdy macie znieczulenie po wizycie u dentysty, niechcący ugryziecie polik i nagle czujecie krew). Czasami mam wrażenie, że podłoga też jest miękka i chodzę po niej jak zaciekawione dziecko. Wpadam w materac, gdy leżę. Rzeczy albo wypadają mi z rąk, albo „nie chcą z nich wyjść”, bo nie mogę otworzyć dłoni - dodała młoda gwiazda.
Julia napisała, jak radzi sobie z zaburzeniami osobowości.
Oba te stany były dla mnie na początku przerażające. Nie wiedziałam, czym są, dlaczego je mam. „To psychoza?”, „Zwariowałam”, „A co jak stracę kontrolę?”, „Co jak ludzie zobaczą?” Z czasem dowiedziałam się, czym one są. Że wcale nie oznaczają schizofrenii (która nie jest niczym złym- to również tylko i aż choroba), a często głęboką traumę i są odpowiedzią na wielki lęk. Kiedy mózg nie umie sobie z nim poradzić i rozdziela/rozszczepia części, które zazwyczaj działają wspólnie. Radzić z nią sobie można różnymi ćwiczeniami, np. tzw. "grounding" - uziemienie, czyli próba poczucia kontaktu ze światem na wiele sposobów, czy ćwiczenie mindfulness - wyjaśniła.
Oprócz tego młodziutka aktorka wystosowała ważny apel do swoich fanów:
Jeśli ktokolwiek z Was zmaga się z czymś takim, proszę, zgłoście się po pomoc, bo przypadkowo możecie sobie zrobić krzywdę podczas takiego stanu. Np. spadając ze schodów, zranienie się próbując poczuć dotyk czy utratą równowagi i uderzeniem w coś. Może to również świadczyć o podświadomej bądź świadomej traumie, która wymaga leczenia. Podkreślam również, że doświadczenia z dysocjacją są indywidualne, personalne. Występuje ona też w spektrum. Może być lekka lub ciężka (...) - zaapelowała na Instagramie Wróblewska.
Źródło: przeAmbitni.pl/x-news
