Maestro

Polska 2008

Bohaterem filmu jest znakomity adwokat Stanisław Hejmowski. W czasie wojny walczył w AK. Za sprawą Niemców stracił dwóch braci i majątek, ale po wojnie bronił Arthura Greisera.

Reżyseria:Agata Ławniczak

Czas trwania:47 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Maestro w telewizji

  • Agata Ławniczak

    Scenariusz

  • Karol Żurawski

    Zdjęcia

  • Agata Ławniczak

    Reżyseria

  • Agata Ławniczak

    Autor

Opis programu

"Zrozumcie mnie, tak długo, jak ja mam jednego człowieka w Polsce, któremu mogę pomóc, ja tu zostać muszę" - tłumaczył swoim dzieciom mecenas Stanisław Hejmowski, kiedy błagały go, by przestał narażać życie, broniąc stalinowskich więźniów politycznych. Teresa Heymowska - Amberg, mimo że wyemigrowała do Szwecji prawie sześćdziesiąt lat temu, doskonale pamięta te słowa. Pamięta również, jak posługiwać się piękną polszczyzną, podobnie jak jej dzieci i dzieci jej brata, choć noszą nazwiska Amberg i Jacobson. Dzięki m. in. ich wspomnieniom, skrupulatnie zebranym i uporządkowanym przez Agatę Ławniczak, udało się wydobyć z niemal całkowitego zapomnienia portret człowieka rzadkiej szlachetności, którą na swój sposób doceniła nawet komunistyczna Służba Bezpieczeństwa, nadając sprawie jego inwigilacji kryptonim "Maestro". Stanisław Hejmowski urodził się w 1900 roku w Libawie, na terenie dzisiejszej Łotwy. Rodzice wpoili mu patriotyzm i awersję do szowinizmu, którą wspierał nacisk na naukę języków obcych. W czasie wojny walczył w AK, naziści zamordowali mu dwóch braci i pozbawili rodzinnego majątku. Mimo to w 1946 roku jako adwokat z urzędu podjął się obrony byłego gauleitera Kraju Warty, Artura Greisera, słynnego z fanatyzmu zbrodniarza wojennego. Hejmowski wykonał swą pracę jak miał w zwyczaju, czyli rzetelnie, a o jego talencie i zawodowej bezstronności również dziś z uznaniem wypowiadają się tak cenieni prawnicy, jak mecenas Tadeusz de Virion oraz profesorowie Witold Kulesza i Jan Sandorski. Dowody przeciw Greiserowi były niepodważalne i skazano go na śmierć, ale o wyroku zdecydował zaledwie jeden głos. Wraz z nastaniem "nocy stalinowskiej" sytuacja zawodowa i rodzinna Hejmowskiego gwałtownie się pogorszyła. Związki z AK i nakaz sumienia skłaniały adwokata do pomocy polskim patriotom, którym nierzadko groziła kara śmierci za fikcyjne przewinienia. W czasach, gdy w procesach przeciw akowcom obrona często ograniczała się do zdania: "Proszę Wysoki Sąd o łagodny wyrok dla oskarżonego", Hejmowski zadziwiał odwagą i bezkompromisowością. Zdarzało się, że sędzia straszył go aresztowaniem, jeśli wypowie jeszcze jedno zdanie. Był na cenzurowanym, UB i jego agentura coraz uważniej obserwowała jego poczynania. Nie chcąc ryzykować bezpieczeństwa żony i córki, wysłał je do Szwecji (syn wyjechał tam zaraz po wojnie). Dziś byłby dumny ze swojej rodziny. Jego syn Adam został kustoszem Biblioteki Bernadotte' ów, bibliotekarzem króla Szwecji. Wnukowie: Jan Henrik Amberg - zastępcą ambasadora Królestwa Szwecji w Polsce, a prof. Andrzej Heymowski - królewskim architektem. Bliskich odwiedził tylko raz, w Boże Narodzenie 1956 roku, gdy na fali odwilży wyjątkowo wydano mu paszport. Było to niedługo po tym, jak zapisał bodaj najpiękniejszą kartę swego zawodowego życia, broniąc poznańskich robotników oskarżonych o udział w powstaniu czerwcowym. Za niezłomną postawę zapłacił najwyższą cenę. Zamach na jego życie nie udał się, więc postanowiono zabić go na raty. Najpierw w wyniku fałszywych oskarżeń o nadużycia finansowe pozbawiono majątku, potem rugowano z kolejnych obszarów działalności adwokackiej, konsekwentnie odmawiano paszportu, nad jego podupadającym zdrowiem czuwał lekarz - tajny współpracownik SB, a gdy wreszcie Hejmowski dostał wylewu krwi do mózgu, umieszczono go w szpitalu, gdzie w umywalkach pomieszkiwały szczury. "Paszport położono mu na piersiach na dzień przed śmiercią, gdy był już nieprzytomny" - mówi Ireneusz Adamski, dyrektor Oddziału IPN w Poznaniu. Rządzący obawiali się, że pogrzeb Hejmowskiego zamieni się w manifestację, więc woleli, by ceremonii dopełniła rodzina po drugiej stronie Bałtyku. Gdy zamiar się nie powiódł, pozostało sfałszować nekrologi. W rezultacie na pogrzeb mecenasa przybyli nieliczni, spośród których nikt nie odwa