Matczyna sprawiedliwość

Dwudziestotrzyletnia Debby, w piątkowy wieczór czekała na przystanku na autobus. Została napadnięta przez gwałciciela, który sterroryzował ją bronią. Pobitą i wielokrotnie zgwałconą dziewczynę zwyrodnialec porzucił później na odludziu. Cudem przeżyła. Ta tragedia na zawsze odcisnęła piętno na niej i na jej rodzinie. Policja rozpoczęła śledztwo, niestety bez rezultatów. Gwałciciel pozostawał na wolności, Debby prawie nie wychodziła z domu, obawiając się jego zemsty. Po blisko roku od tamtych wydarzeń, dziewczyna postanowiła pogodzić się z losem i zamiast sprawiedliwości szukać wsparcia w terapii, która być może pozwoliłaby jej z czasem powrócić do normalnego życia. Jej matka, Lilah, nie zamierzała dać za wygraną. Chciała przywrócić swemu dziecku poczucie bezpieczeństwa. Widziała niedociągnięcia w śledztwie, nie wierzyła, że policja zrobiła w tej sprawie wszystko co do niej należało. Lilah postanowiła przeprowadzić własne dochodzenie. Była przekonana, że jedynie dzięki prowokacji uda się ustalić sprawcę. Policja odmówiła jej pomocy. Lilah i jej mąż, Joe mogli liczyć tylko na siebie. Lilah zdecydowała, że sama wystąpi w roli przynęty. Postanowiła, że będzie czekać na gwałciciela na tym samym przystanku autobusowym, na którym napadł jej córkę. Jej przeczucia okazały się słuszne. Zboczeniec znów zaatakował, tak jak za pierwszym razem. W tym samym miejscu, tego samego dnia i o tej samej porze. Lilah i Joe nie zdołali go złapać, ale zgromadzone w ten sposób dodatkowe dowody pomogły policji w jego aresztowaniu.