"Ostatnia wieczerza" już na Netflix
Egzorcyzmy, zaginięcia, zakonnicy i klasztor na Dolnym Śląsku. "Ostatnia wieczerza" to nowy film Bartosza M. Kowalskiego, twórcy głośnego "W lesie dziś nie zaśnie nikt".
Polska, rok 1987. Milicjant prowadzący śledztwo w sprawie tajemniczych przypadków zaginięcia infiltruje odległy klasztor i odkrywa mroczną prawdę o duchownych - czytamy w opisie produkcji.
W jego nowej produkcji wystąpili:
- Piotr Żurawski,
- Olaf Lubaszenko,
- Sebastian Stankiewicz,
- Malwina Dubowska,
- Rafał Iwaniuk,
- Lech Dyblik,
- Krzysztof Satała.
Polski horror nie zachwyca, ale warto dla Olafa Lubaszenki śpiewającego "Daj mi tę noc"
Nowa produkcja Bartosza M. Kowalskiego podzieliła widzów. Prosta fabuła i sporo utartych schematów z pewnością nie przyniosą "Ostatniej wieczerzy" wysokich ocen, ale o sukcesie komercyjnym już można mówić. W pierwszych pięciu dniach polski film oglądano na świecie przez 10,5 mln godzin! -Fabuła prosta i sporo starych schematów. Zaskoczyła mnie scenografia. Rozbudowana, dopracowana, oddająca atmosferę mroku i grozy. Najlepsza częścią filmu jest jednak finał. Wyjęty niemalże z obrazów Beksińskiego - zauważa jeden z internautów.
A co o polskim horrorze twierdzą polscy fani tego gatunku? Widzowie punktują:
Jak ktoś naprawdę lubi horrory tym się nie zadowoli. W ogóle nie straszne, czasami wręcz irytujące, przewidywalne, obleśne, nudne. Niewykorzystany został potencjał tego miejsca bo sceneria na prawdę niczego sobie.
Super scenografia i efekty ale fabuła nieco z czapy, chociaż dla Lubaszenki śpiewającego Daj mi tę noc warto
Ten film po raz kolejny potwierdza tezę, że horror nie jest gatunkiem, w którym jesteśmy dobrzy
Horror to chyba powinien budować atmosferę, trzymać w napięciu, momentami szokować, przestraszyć a nawet przerazić a ten film... po 10 minutach nudzi, jest kiczowaty, rozmyty i zwyczajnie słaby. Zmarnowany czas i tylko niesmak pozostał.
A Wy co uważacie o kolejnym polskim horrorze? Dajemy radę w tego typu produkcjach?
Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl
