
Andrzej z Warszawy, 65 lat
„To ważne, żeby w tym wieku dostarczyć sobie jeszcze tego dreszczyku emocji, wybuchu adrenaliny”
Andrzej to człowiek piłki nożnej. Swoją sportową przygodę zaczął w wieku dziesięciu lat w rodzinnym klubie Warmia Olsztyn. Potem grał w Gwardii Warszawa i Legii – gdzie jest członkiem Galerii Sław. Wystąpił też w kadrze Polski. Po trzech operacjach kolana, przeszedł na piłkarską emeryturę, ale przez jakiś czas grał jeszcze w drugoligowych zespołach w Szwecji i Niemczech. Po skończonej karierze próbował sił jako biznesmen, zrozumiał jednak, że nie ma do tego talentu i wrócił do piłki. Obecnie jest trenerem w szkółce Barcelony w Warszawie.
Pochodzi z wielodzietnej rodziny, ma pięcioro rodzeństwa. Ojciec pracował na budowie i rzadko bywał w domu. Mama, z pochodzenia Niemka, była zasadniczą, twardą kobietą. Cieszył się, gdy osiągał sukcesy jako junior – pomagał wtedy finansowo rodzicom, jak i rodzeństwu. Andrzej mówi, że wyniósł stamtąd rodzinność oraz empatyczne podejście do ludzi.
fot. Weronika Marczyk-Kiełbasa/TVP

Andrzej z Warszawy, 65 lat
„To ważne, żeby w tym wieku dostarczyć sobie jeszcze tego dreszczyku emocji, wybuchu adrenaliny”
Andrzej to człowiek piłki nożnej. Swoją sportową przygodę zaczął w wieku dziesięciu lat w rodzinnym klubie Warmia Olsztyn. Potem grał w Gwardii Warszawa i Legii – gdzie jest członkiem Galerii Sław. Wystąpił też w kadrze Polski. Po trzech operacjach kolana, przeszedł na piłkarską emeryturę, ale przez jakiś czas grał jeszcze w drugoligowych zespołach w Szwecji i Niemczech. Po skończonej karierze próbował sił jako biznesmen, zrozumiał jednak, że nie ma do tego talentu i wrócił do piłki. Obecnie jest trenerem w szkółce Barcelony w Warszawie.
Pochodzi z wielodzietnej rodziny, ma pięcioro rodzeństwa. Ojciec pracował na budowie i rzadko bywał w domu. Mama, z pochodzenia Niemka, była zasadniczą, twardą kobietą. Cieszył się, gdy osiągał sukcesy jako junior – pomagał wtedy finansowo rodzicom, jak i rodzeństwu. Andrzej mówi, że wyniósł stamtąd rodzinność oraz empatyczne podejście do ludzi.
fot. Weronika Marczyk-Kiełbasa/TVP

Marek z Gdyni, 66 lat
„Słowa są dla mnie bardzo ważne…”
Marek jest bardzo pogodny, emanuje naturalnym ciepłem. Mimo spokojnego usposobienia uwielbia imprezy, a jeśli ktoś zachowuje się niekulturalnie, potrafi ostro zwrócić mu uwagę.
Swoje życie zawodowe rozpoczął jako mechanik samochodowy, ale potem przebranżowił się na specjalistę od systemów parowych. Dzisiaj jest ekspertem w tej dziedzinie, prowadzi też szkolenia w tym zakresie.
W wolnym czasie lubi wszystko, co związane ze sportem – szczególnie rower i wyczynowe rolki, ale też ping-ponga, siatkówkę i koszykówkę. W młodości trenował łyżwiarstwo szybkie i szermierkę. Po pracy sporo czasu spędza tez towarzysko w zaprzyjaźnionym serwisie rowerowym.
W latach 80. podczas wyjazdu do Związku Radzieckiego poznał swoją żonę – Rosjankę. To była wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Dwa lata zabiegał o jej względy, aż w końcu się udało i wzięli ślub. Niestety, żona zachorowała i po 23 latach małżeństwa zmarła. Marek do tej pory ma łzy w oczach wspominając miłość swojego życia, która dała mu dwoje wspaniałych dzieci, syna i córkę.
fot. Weronika Marczyk-Kiełbasa/TVP

Marek z Gdyni, 66 lat
„Słowa są dla mnie bardzo ważne…”
Marek jest bardzo pogodny, emanuje naturalnym ciepłem. Mimo spokojnego usposobienia uwielbia imprezy, a jeśli ktoś zachowuje się niekulturalnie, potrafi ostro zwrócić mu uwagę.
Swoje życie zawodowe rozpoczął jako mechanik samochodowy, ale potem przebranżowił się na specjalistę od systemów parowych. Dzisiaj jest ekspertem w tej dziedzinie, prowadzi też szkolenia w tym zakresie.
W wolnym czasie lubi wszystko, co związane ze sportem – szczególnie rower i wyczynowe rolki, ale też ping-ponga, siatkówkę i koszykówkę. W młodości trenował łyżwiarstwo szybkie i szermierkę. Po pracy sporo czasu spędza tez towarzysko w zaprzyjaźnionym serwisie rowerowym.
W latach 80. podczas wyjazdu do Związku Radzieckiego poznał swoją żonę – Rosjankę. To była wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Dwa lata zabiegał o jej względy, aż w końcu się udało i wzięli ślub. Niestety, żona zachorowała i po 23 latach małżeństwa zmarła. Marek do tej pory ma łzy w oczach wspominając miłość swojego życia, która dała mu dwoje wspaniałych dzieci, syna i córkę.
fot. Weronika Marczyk-Kiełbasa/TVP