
3. "MASH"
"MASH" to skrót od angielskiego Mobile Army Surgical Hospital i oznacza Polowy Wojskowy Szpital Chirurgiczny i w nim właśnie w połowie lat 50, podczas wojny amerykańsko-koreańskiej rozgrywa się akcja serialu. Uchodzący za najlepszy serial komediowy MASH w pełni zasłużył na to miano. Scenariusz najeżony jest czarnym i slapstickowym humorem, a każda ze skłonnych do kawałów pełnokrwistych postaci sypie dowcipami i żartami, odreagowując koszmar jaki dzieje się wokół. „Sokole Oko” i jego współpracownicy z transwestytą Klingerem, „Gorącymi wargami”, nieśmiałym „Radarem”, BJ-em i pułkownikiem Potterem robią co mogą, by ratować rannych żołnierzy, ale trudno ich nazwać zwolennikami wojny. Wprost przeciwnie, zdają sobie sprawę z absurdu posyłania na śmierć młodych ludzi, ale walczą nie tylko ratując ich życie, ale wyrażając swoje zdanie, toteż satyra, ironia i krytyka wobec działań wojennych, głównodowodzących i polityków nie jest serialowi obca. Twarzą serialu jest grający „Sokole Oko” Alan Alda, a jego kreacja to majstersztyk w każdym calu. Nic więc dziwnego, że sporo spośród 45 nagród przyznanych serialowi przez różne jury, powędrowało właśnie w jego ręce.
media-press.tv

2. "Dr House"
"Dr House’a" spokojnie można nazwać medycznym serialem detektywistycznym. Choroby traktowane są tam jak niewyjaśnione zagadki kryminalne, ciała pacjentów jako miejsca przestępstwa, a sam dr House wzorowany na Sherlocku Holmesie to rasowy detektyw, dla którego ludzki organizm nie ma tajemnic. O sukcesie serialu zdecydowała właśnie rewelacyjnie napisana (i zagrana przez Hugh Laurie) postać dr House’a. To lekarz genialny, uzdolniony diagnosta i człowiek charyzmatyczny, ale do anioła bynajmniej mu daleko. Bywa draniem i łajdakiem, ma niewyparzoną gębę, nie liczy się z czyimiś uczuciami, jest uzależnionym od środków przeciwbólowych socjopatą, którego interesują ciekawe przypadki, a nie cierpiący ludzie. Chyba, że ci przy okazji ukrywają jakieś tajemnice, które mogłyby mieć wpływ na przebieg leczenia. Każdy odcinek „Dr House’a” ogląda się jak kryminał, którego akcja właśnie przyspiesza: przypadki medyczne zaskakują, skrzące się ciętym dowcipem dialogi bawią, a dochodzenie do prawdy bywa pasjonujące. Jednocześnie „Dr House” pokazuje sporo prawdy: ciało ludzkie wciąż nie pozwala sobie wydrzeć wielu tajemnic, a okrywanie ich bywa bardziej skomplikowane niż robota śledczego.
media-press.tv

1. "The Knick"
Oglądając The Knick przyznaje się rację tym, którzy kilka lat temu nagrodzili Stevena Soderbergha Oscarem. O takich serialach marzy się, by się nigdy nie skończyły, są bowiem doskonałe w każdym calu. Bohaterem serialu, którego akcja rozgrywa się w szpitalu Knickerbocker w Nowym Jorku na początku XX wieku, Soderbergh uczynił dr Johna Thackery’ego genialnego chirurga, innowatora, odważnego w podejmowaniu nowych wyzwań, który płaci za swe poświęcenie uzależnieniem od kokainy. Poznajemy go zresztą jak wychodzi z palarni opium i zmierza na poranny dyżur. Doktor nie stroni od kobiet, jest rasistą i arogantem, ale trudno mu odmówić charyzmy i oddania chorym. Serial powinni obejrzeć wszyscy, którzy narzekają na służbę zdrowia (czyli cała populacja naszego kraju), by docenili jak daleko zaszła medycyna przez ostatnie 100 lat.
Thackery i jego zespół (a każdy z nich to osobne indywiduum) wykonuje operacje w warunkach przyprawiających o dreszcze, bez zachowania należytych zasad higieny, bez maseczek chirurgicznych z widzami przyglądającymi się zabiegowi z ławek usytuowanych wokół. Personel medyczny umiera od poparzeń spowodowanych wadliwymi maszyneriami i ginie rażony prądem, a znieczulanie kończy się śmiercią pacjentów. Mocną stroną „The Knick” jest aktorstwo – rewelacyjnemu Clive’owi Owenowi pola dotrzymują chyba wszyscy aktorzy, bo nie ma w „The Knick” słabej i niewiarygodnej psychologicznie postaci, ani kiepsko obsadzonej. Słowem pozycja obowiązkowa!
media-press.tv