"U311 Czerkasy" [RECENZJA]. Mocne i nieoczywiste kino o napaści Rosji na Ukrainę!

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
Otwarcie 41. Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych Młodzi i Film było nietypowe. Tym razem to nie polski film otworzył imprezę, a ukraińska produkcja, która swoje festiwalowe tournée kontynuuje od dwóch lat. Mowa tutaj o obrazie "U311 Czerkasy", który niestety dzisiaj tylko zyskuje na aktualności. Film możecie oglądać też na TVP VOD.

"U311 CZERKASY" - RECENZJA

"U311 Czerkasy" to film, o którym już głośno było w naszym kraju. W 2020 roku produkcja wygrała Ukraina! Festiwal Filmowy i od tego gości na przeróżnych festiwalach, gdzie szokuje i porusza widzów. Ukraiński reżyser Tymur Jaszczenko, będący absolwentem łódzkiej Filmówki, scenariusz do swojego fabularnego debiutu napisał razem z Robertem Kwilmanem, a kanwą tej filmowej podróży w czasie do początku wojny rosyjsko-ukraińskiej były wydarzenia z marca 2014 roku, gdy prawdziwy trałowiec Czerkasy (U311) został zablokowany na jeziorze Donuzław przez Rosjan, którzy uniemożliwili wyjście na morze przez zatopienie starych okrętów. Statek 25 marca 2014 roku został przejęty przez Rosjan.

Fabularny debiut Jaszczenki rozpoczyna się niespiesznie, od wizyty na ukraińskiej wsi. Miejsce, jakich wiele. Dziura zabita dechami, gdzie alkohol leje się litrami, a każda odmienność od przyjętych norm kończy się przekopaniem przez miejscowych karków, uzurpujących sobie prawo do stanowienia reguł. W takich warunkach żyją główni bohaterowie filmu Lew (Dmytriy Sova) i Misha (Evhenii Lamakh). Są odmieńcami, każdy z nich żyje w innym świecie, a dobrą okazją do wyrwania się z rzeczywistości jest służba na U311.

To, co najbardziej poraża w filmie Jaszczenki, najczęściej dzieje się gdzieś w tle, chociaż reżyser próbuje to wyeksponować najlepiej, jak potrafi. Wspólne zabawy Ukraińców oraz Rosjan i z pozoru niewinna rywalizacja na rękę, kilka dni później przeradza się w rywalizację na śmierć i życie. Proste komunikaty płynące z telewizora, że w Kijowie szykuje się przewrót, jeden z bohaterów kwituje ze śmiechem, że to taka ukraińska tradycja, aby co dziesięć lat przeganiać skorumpowane władze. I tak to się żyje w tej Ukrainie, napijmy się i zabawmy z dziewczynami, jakoś to będzie.

Największym skarbem "U311 Czerkasy" jest fakt, że autor nie patrzy na rosyjsko-ukraiński konflikt w sposób zero-jedynkowy. Łatwo byłoby zrobić z tego typowy obraz ku pokrzepieniu serc, ze łzawą muzyką i ukraińską flagą powiewającą w finałowej scenie. Zamiast tego otrzymaliśmy opowieść o ludziach z krwi i kości, którzy przede wszystkim chcą żyć. O tym, że po przeciwnych stronach barykady musieli stanąć często dobrzy znajomi lub wręcz członkowie rodzin, zastanawiający się czy strzelać do szwagra. Jaszczenko stara się nie oceniać swoich bohaterów, chociaż trudno nie odnieść wrażenia, że momentami jednak dziwi się bierności niektórych.

"U311 Czerkasy" to film, który niestety się nie zestarzał. Więcej, dzisiaj wydaje się być aktualniejszy niż w momencie swojej premiery. Tymur Jaszczenko zastanawia się czym jest bohaterstwo i jaka jest prawdziwa cena porażki. To też niezwykle ludzki obraz wojny - tej autentycznej, obdartej z filmowej atrakcyjności, gdzie spoceni i przerażeni możemy paść martwi od jednego wystrzału. Z drugiej strony to też film o potrzebie kultu; o tym, że bohaterstwo często jest dziełem przypadku bądź propagandy, bowiem oczy widzą tylko to, co chcą zobaczyć.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn