"Bez wytchnienia" - nowy film już na Netflix
W miniony weekend, 25 lutego, na Netflixie premierę miał kryminał francuskiego reżysera Régis Blondeau. W ciągu dwóch dni stał się najchętniej oglądaną nieanglojęzyczną produkcją na Netflixie - oglądano ją przez 19,8 mln godzin. W rankingu najchętniej oglądanych w premierowy weekend nieanglojęzycznych dramatów w ostatnim półroczu, "Bez wytchnienia" zajęło trzecie miejsce, ustępując jedynie "Zapomnianej bitwie" i "Przez moje okno". Co przyczyniło się do sukcesu produkcji? Raczej nie jej wysoki poziom.
"Bez wytchnienia" - o czym jest?
"Bez wytchnienia" opowiada o skorumpowanym policjancie (Franck Gastambide), który nieustannie ściąga na siebie coraz większe problemy. Zaczyna się od przypadkowego spowodowania śmiertelnego wypadku i próbach zatuszowania tej zbrodni. Wkrótce jego własne życie staje się zagrożone. Główny bohater otrzymuje groźby, ktoś targa się na jego życie. Teoretycznie wydarzenia te powinny wzbudzić w widzu silne emocje. Niestety, jedyne co wzbudza, to śmiech, i to nie w tych momentach, w których reżyser go zaplanował. Film trwa 95 minut i nie daje widzowi ani chwili wytchnienia. Jest pełen akcji i niespodziewanych wydarzeń, a mimo to ogląda się go z pewnym znudzeniem. Poza tym drażni poprowadzona w zupełnie nieprawdopodobny i nielogiczny sposób fabuła.
Skoro więc widzów nie przyciągnęły raczej pozytywne recenzje, możliwe, że docenili dobrą grę aktorską i miejscami udany scenariusz filmu. Mogli mieć też pozytywne skojarzenie z popularnym koreańskim thrillerem „A Hard Day" - "Bez wytchnienia" jest jego remake'iem. Do sukcesu produkcji mogła też się przyczynić niesłabnąca popularność francuskich filmów. Niezależnie od motywów, film wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem. Być może każdy chce przekonać się na własnej skórze, czy głośna produkcja Netflixa na pewno jest tak słaba, jak o niej piszą.
