Jak można się spodziewać, tak niepokorna osoba ma niekonwencjonalne podejście do wychowywania dziecka:
- Według literatury jest tak, że to matka trzęsie się nad dzieckiem, natomiast ojciec daje mu większą wolność. U nas jest na odwrót! - przyznaje Olga Borys- To ja dostaję czasem burę, że czegoś znów nie dopatrzyłam, że Mirka ma za dużą swobodę. Mój mąż od początku bardzo się angażuje w wychowanie dziecka. Przyznam, że na pewnym etapie moje dziecko wołało na mnie "tata" bo nie widziało mnie prawie wcale, a ojca miało cały czas! Ale to jest w ogóle córeczka tatusia. I do dziś jest tak, że do Wojtka mówi "tatuś" a do mnie tylko "mama".
Aktorka przyznaje jednak, że lubi rozpieszczać swoją jedynaczkę. Oprócz zabawek, ślicznych ciuszków i książeczek, Olga sporo wydaje na córkę:
- Od dwóch lat Mirka chodzi do prywatnego przedszkola w Warszawie, przez ten czas kosztowało nas to tyle, co... samochód. - przyznaje Olga Borys- Ostatnio też moja córka chorowała, nie miałam zaufania do antybiotyków i postawiłam na medycynę holistyczną, co bardzo dużo mnie kosztowało. Ale za to oszczędzam na fryzjerze! Moja córeczka od urodzenia nie miła jeszcze ścinanych włosów!

Wideo