"Jak pokochałam gangstera" to najnowsza rodzima produkcja Netflix. Film przyciągnął przed ekrany Polaków, kusząc część historią, a część - obsadą aktorską. Czy warto go obejrzeć, pozostaje decyzją indywidualną - pomocna będzie recenzja redaktora Telemagazyn.pl. Film w reżyserii Macieja Kawulskiego szybko stał się hitem i od momentu premiery jest na ustach wszystkich.
"Bluźnierstwo"
Głos w dyskusji o filmie postanowiła zabrać również wdowa po tytułowym gangsterze. Kobieta nie kryje swojego oburzenia w związku z całym przedsięwzięciem. Postanowiła za pośrednictwem mediów społecznościowych wyjaśnić, co nie podoba jej się w obrazie Kawulskiego.
Ten projekt jest jednym wielkim bluźnierstwem i nie sposób nie odnieść wrażenia, iż ma na celu pokazanie jego postaci w negatywnym, upokarzającym, umniejszającym i po części zakłamanym świetle - napisała w poście wdowa.
Zwróciła również uwagę, że luźna interpretacja wydarzeń historycznych może spowodować, że fikcja zastąpi fakty. - Takie pomieszanie, trochę prawdy z dowolną wizją artystyczną reżysera, stwarza pozorność "nowej" rzeczywistości, która w odbiorze społecznym jest przeważnie odbierana jako prawdziwa historia, ponieważ praktycznie nikt nie czyta, iż jest to fikcja literacka inspirowana życiem mojego męża. Jest to tzw. sztuczka prawna - zaznaczyła.
