Jeszcze kilka lat temu mecze Wisły Kraków z Legią Warszawa decydowały o mistrzostwie Polski i żyli nimi wszyscy kibice. Dziś to hit już nieco zakurzony, głównie przez kłopoty Białej Gwiazdy, choć te spotkania wciąż elektryzują. To najbliższe choćby ze względu na trenera wiślaków Franciszka Smudę.
Wybrany pod naciskiem kibiców i mediów na selekcjonera reprezentacji Polski przed Euro 2012 od czasu kompromitacji na polsko-ukraińskim turnieju opinię ma fatalną. Pozycję na rynku chciał odbudować w niemieckim drugoligowym Jahn Regensburg. Bezskutecznie, bo klub spadł do trzeciej ligi. Pomocną dłoń wyciągnął do Smudy właściciel Wisły Bogusław Cupiał, który od wielu lat ma do tego trenera słabość: po raz pierwszy zatrudnił go w 1998 roku, a drużyna zdobyła wtedy mistrzostwo Polski. Po zwolnieniu rok później, Smuda wrócił do Wisły w roku 2001. W międzyczasie - co ciekawe - pracował w Legii. Przy Łazienkowskiej nie potwierdził jednak swojego trenerskiego nosa. Zresztą jako piłkarz w latach 70. też nie zrobił w Warszawie furory. Do legendy przeszła odprawa przed jednym ze spotkań, którą Smuda szkoleniowiec zaczął od słów: "Kiedy ja grałem w Legii…", na co przerwał mu zazwyczaj małomówny Lucjan Brychczy, legenda klubu: "W Legii to grałem ja, ty w niej byłeś".
Pod kierunkiem Franciszka Smudy Wisła grała z Legią trzy razy, z czego dwa razy wygrała. Jak im pójdzie w niedzielę?
Transmisja o 15:15 w TVP 1 i o
Tomasz Biliński
