Sylwester Latkowski oskarża gwiazdy o pedofilię
Film "Nic się nie stało" Sylwestra Latkowskiego pokazał dramat nieletnich, będących ofiarami pedofilii, do której dochodziło w sopockiej Zatoce Sztuki. To klub, w którym zjawiały się znane osoby, celebryci i idole nastolatków. Po emisji w TVP odbyła się debata na temat problemu poruszonego w filmie. Padły nazwiska m.in. Borysa Szyca, Radosława Majdana, Kuby Wojewódzkiego i Jarosława Bieniuka.
Autor filmu zwrócił się do osób, które miały być świadkami dramatycznych sytuacji w Zatoce Sztuki. Latkowski zwrócił się do konkretnych osób z apelem, aby opowiedzieli o tym, co widzieli.
Chciałbym zacząć od jednego, od apelu do Borysa Szyca. Borys, może czas nie tłumaczyć się, jak mi się tłumaczyłeś, że byłeś pijany wtedy, że ćpałeś, że mało pamiętasz... Chciałbym, żebyś powiedział opinii publicznej, czego byłeś świadkiem, czego robiłeś, a czego nie robiłeś. Jesteś dobrym aktorem, potrafić grać. Grasz na wrażliwych strunach, czas może wreszcie, żebyś powiedział prawdę? Mam tę samą prośbę do Majdana, do Wojewódzkiego, do tych dziewczyn i pań, które tam mignęły. Opowiedzcie o tym.
Latkowski podkreślił, że pedofilia wśród celebrytów nie dotyczy jedynie Sopotu. Stwierdził, że jeden ze znanych dziennikarzy korzysta z gejowskiej agencji towarzyskiej w Warszawie. "Jak zamawia chłopców, to robi casting. Zawsze ci chłopcy są zamawiani przez niego specjalnie. Stawia trzech chłopców i wybiera najmłodszego. Policja kilkakrotnie tam wchodziła i dokumentowała. To jest jedna z najważniejszych agencji gejowskich w Warszawie. Działa, bo właściciel jest za pan brat z policją. Byłą i obecną. (…) Poprosiłem decydenta telewizyjnego, żeby poprosił swoją gwiazdę, aby sprawdzał dowody swoich chłopców" - słyszymy w filmie. Podczas dyskusji okazało się, że ów "decydent telewizyjny" to dyrektor programowy TVN, Edward Miszczak, a rozmowa między panami odbyła się w czasie, gdy w mediach głośno było o molestowaniu i mobbingu, których miał dopuścić się ówczesny dziennikarz TVN, Kamil Durczok.
Kuba Wojewódzki odpowiada Latkowskiemu
Tuż po emisji "Nic się nie stało" Kuba Wojewódzki zwrócił się do Sylwestra Latkowskiego za pośrednictwem wpisu na swoim profilu w mediach społecznościowych. Gwiazdor TVN stwierdził, że Latkowski od lat przejawia "mroczne zafascynowanie jego osobą". "Już w 2003 roku w swoim filmie Nakręceni czyli szoł biznes po Polsku, próbowałeś udowodnić, że zarówno ja jak i program Idol to ściema, układ i nieczysta gra. Potem było już tylko gorzej" - wskazuje Wojewódzki.
W swoim mocnym wpisie Kuba Wojewódzki zaznaczył, że historia ukazana w "Nic się nie stało" została zmanipulowana, a on sam został niesłusznie w to wmieszany.
W sposób haniebny i kłamliwy starałeś się wmieszać zarówno mnie jak i bliską mi osobę w brutalną aferę kryminalną Zatoki Sztuki. Próba przekonania świata, że bywając tam stawałem się uczestnikiem tamtejszych patologii tudzież ich cichym wspólnikiem to absurd i zwykłe przestępstwo. Przez lata bywałem też w budynkach TVP1, co nie czyni ze mnie waszego wspólnika, kłamcy, lokaja władzy czy aferzysty. Dramat wielu dzieci molestowanych przez Krystiana W. bywalca i współtwórcy tego miejsca, a także samobójczą śmierć jednego z nich zamieniłeś na oręż politycznej i światopoglądowej nienawiści. To przeraża. Karykaturalne jest twoje głębokie przekonanie, że chronisz świat przed patologią pedofili. Z taką etyką, uczciwością, cwaniactwem i brakiem jakichkolwiek zasad jakie reprezentujesz to świat należy chronić przed tobą.
Na koniec Wojewódzki zapowiada wejście na drogę prawną. Podkreślił, że pieniądze, które będzie chciał otrzymać w ramach odszkodowania przeznaczy na szczytny cel.
Naraziłeś na publiczny lincz zarówno mnie jak i tych których kocham. W imię bezlitosnej propagandy i odwetu. Dla mnie jesteś płatnym medialnym zabójcą. Twój mecenas Jacek Kurski nie ukrywał, że wasz film ma być odpowiedzią na kino Braci Sekielskich. Zaiste prawi z was chrześcijanie. Jeśli tak ratujecie Polski Kościół to jestem ciekaw jak ratować będziecie siebie. Bo ja nie powiem – Nic się nie stało. Idę z tobą i TVP do sądu. Postaram się wyrwać z 2 miliardów złotych dotacji dla tak zwanej telewizji publicznej tyle ile się da. Dla tych, którzy potrafią wykorzystać te pieniądze w imię miłości i pomocy innym.
