Finał roku "Jaka to melodia", który widzowie mogli obejrzeć 1 stycznia 2018, stał się hitem internetu. Wszystko za sprawą finalistki, która początkowo szła jak burza, ale ostatecznie przegrała. Kinga Jurzec, bo o niej mowa, nie mogła pogodzić się z porażką i zapłakana wybiegła bez słowa ze studia. Swoim zachowaniem wprawiła w osłupienie nawet Roberta Janowskiego, który nie do końca wiedział, jak ma zareagować. Zaskoczony prowadzący życzył Kindze wszystkiego dobrego na Nowy Rok i kontynuował finał programu.
Finalistka na swoim profilu na Facebooku przyznała, że tego dnia nie czuła się najlepiej: miała gorączkę i była na antybiotyku i od samego początku miała złe przeczucia.
Od początku miałam złe przeczucia z powodu gry z chorobą, gorączką i na antybiotyku. Myślałam, czy nie zrezygnować z gry w tym odcinku. Jak na okoliczności szło dobrze. Jednak dwa razy nie posłuchałam się pierwszych myśli.. Gdyby wziąć Piaska po 1 nutce i powiedzieć to co myślałam po podpowiedzi a nie słuchać nut bądź przy Dąbrowskim zaufać pierwszej myśli, bo taki typ miałam przed odpowiedzią. Nie wiem, co mną pokierowało. Nigdy w życiu nie popełniłam tak wielkiego błędu, niczego tak nie żałowałam i nie chciałam tak bardzo cofnąć czasu. Nigdy sobie nie daruję głupoty.
[facebook]https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2263327080560386&set=a.1691966824363084.1073741828.100006493491467&type=3&theater;post[/facebook]
Janusz Panasewicz w "Dwie na jednego"
