PORUSZAJĄCE SŁOWA ANNY DYMNEJ
"Johnny" już za moment pojawi się w kinach. Na razie film konfrontowany jest z widzami 47. FPFF w Gdyni oraz z krytykami. Jednak już teraz można być pewnym, że produkcja będzie hitem w kinach i przyciągnie przed ekrany wielu widzów.
Jedną z gwiazd filmu "Johnny" jest Anna Dymna. Aktorka, która nie miała łatwego życia, od dawna próbuje zdemitologizować temat śmierci. Przy okazji prezentacji filmu "Johnny" mieliśmy okazję krótko porozmawiać z aktorką.
Anna Dymna, na pytanie, czy film "Johnny", ma szansę odczarować podejście do śmierci, podzieliła się z nami pewną refleksją:
Żyjemy w takiej kulturze, gdzie rzeczywiście są matki, które dziecka na cmentarz nie zaprowadzą, bo dziecko jest za wrażliwe. Ja kiedyś byłam w szpitalu na rehabilitacji po jakimś wypadku, i słyszałam z tych sal szpitalnych taki jęk niesamowity, więc pomyślałam sobie, że mam czas i będę do nich przychodzić. Tam leżeli m.in. niedoszli samobójcy oraz sparaliżowani, których na wózkach inwalidzkich wyprowadzałam na papieroska. I myśmy sobie tak gadali. Wtedy jeden z nich powiedział: "Jezus, będę musiał udawać, że śpię, bo idzie kapelan". I wtedy się zorientowałam o co chodzi, ale dopytałam, a ten do mnie: "Będzie mnie straszył diabłem i śmiercią, bo jestem grzesznikiem". Wtedy zrozumiałam, jak ludziom potrzebne jest wsparcie. Jak się odchodzi i przechodzi tę tajemnicę straszliwą, którą trzeba pokonać samemu, ale dobrze by było, gdyby ktoś tutaj trzymał nas za rękę i mówił "kocham cię".
ANNA DYMNA O ŚMIERCI SWOJEGO OJCA
Anna Dymna w rozmowie z Telemagazyn.pl nawiązała do śmierci swojego ojca: