"Prime Time" [RECENZJA]. Emocjonalna petarda, gdzie akcja wjeżdża na pełnej już od pierwszej minuty! Oceniamy nowy polski film na Netflix!

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Tomasz Kaczor / Watchout Studio
fot. Tomasz Kaczor / Watchout Studio
Tegoroczny Sundance Film Festival był interesujący dla polskiej publiczności z uwagi na światową premierę debiutanckiego filmu Jakuba Piątka pt. "Prime Time". Teraz, gdy kina w Polsce wciąż są zamknięte z powodu pandemii, film trafia na Netflix, gdzie może narobić niemałego zamieszania. I bardzo dobrze.

"PRIME TIME" - RECENZJA

Jakub Piątek to jeden z najciekawszych twórców wśród młodych polskich filmowców. Doskonale pokazała to etiuda "Users" (2018), gdzie Piątek na tapet wziął temat samotności w cyfrowych czasach, gdzie paradoksalnie w zasadzie wystarczy kilka kliknięć i jesteśmy w stanie połączyć się z dowolną osobą żyjącą w jakimkolwiek miejscu na świecie. Tyle, czy to jest w stanie zapełnić duchową pustkę związaną z brakiem kontaktu z żywym człowiekiem? Brakiem zainteresowania ze strony drugiej osoby?

Właściwie te same tematy powracają w filmie "Prime Time", z tą różnicą, że tutaj Jakub Piątek przenosi widzów do świata, który już jest przeszłością - analogową rzeczywistość, w której telewizja stanowiła najważniejsze medium, a telefon komórkowy dopiero zaczynał pretendować do miana gadżetu, bez którego ludzie nie ruszają się z domu. Internet? Panie, a na co to komu! Przełom roku 1999 i 2000 był specyficzny; ludzie obawiali się, jak na zmianę daty zareagują komputery, niektórzy panikowali, jakby za moment miał skończyć się świat. No i Daewoo Matiz wydał się doskonałą nagrodą w teleturnieju. Ach, kiedyś to było.

Co by się wydarzyło, gdyby do stacji telewizyjnej, w ostatnich godzinach roku 1999, wdarł się uzbrojony napastnik, który koniecznie chce wygłosić na żywo swoje orędzie do narodu? Na to pytanie stara się odpowiedzieć nam Jakub Piątek, który rekonstruuje duszne telewizyjne studio i wprowadza do niego uzbrojonego Sebastiana (Bartosz Bielenia), który bierze dwójkę zakładników - gwiazdę telewizji, Mirę (Magdalena Popławska) oraz skromnego ochroniarza (Andrzej Kłak). Czy zostanie wpuszczony na antenę? Czy ludzie usłyszą jego przesłanie? Kim jest i dlaczego to robi?

Czasem, aby zrozumieć przekaz, wcale nie trzeba go dosłownie wykładać. Jakub Piątek oraz - będący współscenarzysta filmu - Łukasz Czapski doskonale zdają sobie z tego sprawę. To, co niewypowiedziane, brzmi najgłośniej. W tym przypadku sprawdza się to doskonale, a "Prime Time" staje się zarówno zapisem do bólu przejmującej samotności, jak i dosadną krytyką mass mediów, które próbują kreować trendy, pomijają to, co naprawdę wartościowe i istotne, skupiając się na tabloidowości oraz prostactwie. Pytanie tylko, na ile media rzeczywiście odpowiadają za ten stan rzeczy, a na ile muszą grać pod dyktando widzów. To też głos odrzuconych, wiecznie pomijanych, spychanych na krawędź społeczeństwa, którzy są zrezygnowani i zdenerwowani do tego stopnia, że w końcu powiedzą "sprawdzam". Już nie mają niczego do stracenia, a wszystko jest lepsze od bierności.

"Prime Time" to emocjonalna petarda, gdzie akcja wjeżdża na pełnej już od pierwszej minuty. Tutaj nikt nie traci czasu na zbędne przedstawianie bohaterów. Kamera, akcja, lecimy. Bartosz Bielenia po raz kolejny zachwyca na ekranie, jednak show w pełni kradnie dwóch innych panów; Dobromir Dymecki oraz Andrzej Kłak, którzy tworzą pełnokrwistych i wyrazistych bohaterów. Dorzućcie do tego bezbłędną scenografię i kostiumy, wybornie oddające przełom 99/00, co finalnie daje nam bardzo dobry film. Świetnie się to ogląda. Jedna z najciekawszych propozycji w programie tegorocznego Sundance Film Festival.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 14 kwietnia 2021 roku.

od 16 lat
Wideo

Gdyńska Arka postawiła się Treflowi Sopot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 4

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze!
Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i obowiązują na niej polityka prywatności oraz warunki korzystania z usługi firmy Google. Dodając komentarz, akceptujesz regulamin oraz Politykę Prywatności.

Podaj powód zgłoszenia

m
magda
film męczący z lekka
c
czar_par
Nie rozumiem, czym tu się zachwycać? Kolejny polski film, o którym wszyscy woleliby zapomnieć, bo dobrym kinem nie jest. Jak zwykle scenariusza nie ma, dialogi drętwe i nierealistyczne, a do tego brak interesujących zwrotów akcji. Może tylko wstawki z Popławską coś ratują, bo nawet Bielenia tu nie daje rady. Najwidoczniej był pomysł, a zabrakło wyobraźni, a żeby robić filmy to raczej trzeba takową mieć. No i do tego moralnie wątpliwa produkcja.
K
Karel
Skąd te zachwyty, film słaby, wytrzymałem, ale zmarnowałem czas, nie polecam
f
fankina
Film słaby, to mało powiedziane, w gruncie rzeczy powierzchowny, chaotyczny, bez koncepcji, w dodatku oparty na ukradzionej historii i ewidentnym naruszeniu czyichś dóbr osobistych. Na marginesie: Bielenia już drugi raz uczestniczy w takim projekcie, pierwszym była historia o fałszywym księdzu, także komuś skradziona. Przypadek? A może brak moralnych norm to w polskim młodym kinie norma? Ale po kolei na festiwalu Sundance spodziewanych sukcesów nie odniósł, przeciwnie, został totalnie olany, wrócił z niczym. Amerykańscy krytycy byli rozczarowani, życzliwie oczekiwali na coś z tej strony świata interesującego. A zobaczyli knota. Teraz próbuje się wcisnąć kit na rodzimym rynku, nastał więc czas recenzji komercyjnych, takich jak powyższa. Żeby nie być posądzonym o stronniczość, zacytuję opinię Tomasza Raczka: "Choć film sprawia wrażenie dobrze skonstruowanego, a aktorzy wyglądają jakby tworzyli kreacje, to wszystko to jest jak mydlana bańka, powierzchowne, puste i po nic." Więcej Tomasz Raczek mówi na swoim blogu.Ja po dwudziestu minutach miałem dość, kompletny zieeew, strata czasu i pieniędzy. Wytrwałem z litości. A przy okazji poczytajcie sobie, co ma do powiedzenia prawdziwy bohater, któremu tę historię skradziono na blogu inpolad.today, bo między bajki można włożyć bełkotanie Piątka o tym, że inspirowały go inne podobne wydarzenia, jakie? gdzie? kiedy? karty na stół. Nawet bajdurzenie o rabacji galicyjskiej, to tylko nieudolna próba stworzenia ideologii post factum, tej po prostu nie ma, jest nic, swoisty nihilizm, próba zaistnienia, po trupach, ale bez talentu i zawodowej etyki już u progu. Chyba tak ich teraz kształtują na tej uczelni.
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn