Monika Zajączkowska z "Sanatorium miłości 4" opowiada o swojej relacji z Andrzejem. Wszyscy byli w szoku, gdy Piotr oświadczył się Annie?
Monika Zajączkowska to jedna z najbardziej lubianych uczestniczek "Sanatorium miłości 4". Pełna klasy i wdzięku seniorka sprawia, że nie sposób jej nie lubić. Zresztą, klasa przejawia się także w jej stylu życia, wystarczy popatrzeć na to, jak mieszka Monika ze Szczecina.
TVP ogłasza casting do "Sanatorium miłości 5". Jak się dostać do programu Marty Manowskiej? Podpowiadamy, co trzeba zrobić!
Wielkimi krokami zbliża się finał czwartej edycji programu "Sanatorium miłości". Choć widzom ciężko będzie się pożegnać z energicznymi seniorami, finał 4. edycji programu oznacza, że przyjdą nowi. Co…
Monika Zajączkowska ma 65 lat i pochodzi ze Szczecina. Chociaż sama siebie nazywa ekstrawertyczką, jest w niej pewien rodzaj rezerwy. Ma w sobie dużo inicjatywy i potrafi być duszą towarzystwa, ale charakteryzuje ją też spokój i łagodność. Z wykształcenia jest pedagogiem pracy socjalnej. Pracowała jako animatorka kultury: organizowała różne imprezy, pisała scenariusze, prowadziła festyny.
"Sanatorium miłości 4". Andrzej Sikorski pochwalił się wnuczkiem! To mała kopia dziadka! Rozczulające zdjęcie!
Andrzej Sikorski to jeden z najbardziej charyzmatycznych bohaterów programu "Sanatorium miłości 4". Były piłkarz zdobył ogromną sympatię widzów, którzy do dzisiaj śledzą poczynania pana Andrzeja.…
Monika ma wiele zainteresowań, którym poświęca uwagę w zależności od nastroju. Pisze książki, maluje, szyje, projektuje. Uwielbia taniec i teatr. Pierwsza jej książka była swego rodzaju terapią po nieszczęśliwym małżeństwie. Teraz pracuje nad drugą, a trzecią napisze, jeśli w „Sanatorium miłości” zdarzy się coś wyjątkowego, na co czeka od wielu lat.
Niedawno mieliśmy okazję spotkać się z Moniką Zajączkowska, która redakcji Telemagazyn.pl opowiedziała o kulisach "Sanatorium miłości 4"! Sprawdźcie naszą rozmowę.
"Sanatorium miłości 4". Natalia i Marek opowiedzieli o swoich zaręczynach w "Pytaniu na śniadanie". Mężczyzna kupił za duży pierścionek!
"Sanatorium miłości" to program, który potrafi łączyć ludzi. Pokazały to już poprzednie edycje randkowego show dla seniorów, jednak 4. edycja "Sanatorium miłości" okazała się być pod tym względem…
MONIKA ZAJĄCZKOWSKA - WYWIAD
Spotykamy się po emisji "Sanatorium miłości 4", jednak nagrania do programu odbyły się wiele miesięcy temu. Jak emocje po emisji, gdy się państwo zetknęli z telewizyjnym obrazem swojego pobytu w sanatorium?
Monika Zajączkowska: Fajne pytanie, ponieważ faktycznie po emisji tych dziesięciu odcinków, zobaczyliśmy troszeczkę inaczej to wszystko niż widzieliśmy to w sanatorium. Raz, że nie wszystko się zmieściło, bo zwyczajnie było to nie możliwe. Materiałów i ciekawych sytuacji było tak wiele, że nie sposób było to wszystko zmieścić w telewizji. Wiele naszych aktywności niestety wypadło. Ciekawe jest to, że mogliśmy zaobserwować okiem kamery, jak przedstawiały się relacje między uczestnikami. I dostrzegliśmy niesamowite sympatie między niektórymi parami, dostrzegliśmy siebie w różnych sytuacjach, często zabawnych i zaskakujących. To bardzo ciekawe doświadczenie.
Jak Pani ocenia to, jak was dobrano do tego programu? Chyba jeszcze żadna wcześniejsza edycja "Sanatorium miłości" nie składała się z tak silnych, wyrazistych, ale jednocześnie różnych osobowości. To się dobrze dopełniało na ekranie.
Myślę, że nasza grupa składała się z ludzi wyjątkowo młodych duchem. Byliśmy otwarci na różne aktywności, nie baliśmy się wyzwań, a jeżeli nawet z czymś pierwszy raz zetknęliśmy się w życiu, to śmiało wchodziliśmy w te wyzwania. Ja byłam zaskoczona grupą. Mówiłam to w pierwszych wywiadach, że grupa mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Mogliśmy liczyć na wzajemne wsparcie. Jeszcze muszę powiedzieć coś, czego nie mówiłam nigdzie wcześniej; dla mnie wartością dodaną w tym projekcie były wspólne posiłki. Siadaliśmy sobie wspólnie przy śniadanku, Romelito żartował, opowiadał jakieś niesamowite, zmyślone historie, w których nas umieszczał. Myśmy się śmiali do rozpuku, spożywaliśmy sobie to śniadanko, ptaszki śpiewały, no pięknie po prostu! Tego się nie da opisać. Każdemu życzę, aby odważył się i zgłosił do programu, dlatego, że takiej przygody i tak skumulowanych aktywności, wsparcia grupy rówieśniczej, nie ma i nie będzie nigdzie indziej. To jest jedyna taka możliwość i okazja, aby z takiego projektu skorzystać. Także ja zachęcam.
Poza tym jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz; myśmy się spotkali w 12 osób, które zawsze szklankę widzą do połowy pełną, a nie pustą. To byli optymiści i ekstrawertycy, którzy doskonale się dogadywali. Nawet, jeżeli były jakieś problemy bądź sytuacje konfliktowe, to szybko je rozwiązywaliśmy i przechodziliśmy nad tym do porządku dziennego. Te 30 dni upłynęło nam naprawdę super. Bardzo miło wspominam czas z moją współlokatorką, Zosią, z którą - że tak powiem - wiodłyśmy życie zakonne, ale w takim zadowoleniu i błogości, bo miałyśmy podobne spojrzenie na życie. Fantastyczna dziewczyna. Uważam, że perfekcyjnie dobrano uczestników "Sanatorium miłości 4".
Co było najtrudniejsze podczas realizacji "Sanatorium miłości 4"? Co Panią zaskoczyło?
Dla mnie najtrudniejszy był zjazd z mostu. Chociaż park linowy również. To było ciężkie, ale tu mnie wsparła Marta Manowska. Wiele mi uzmysłowiła. Ja nagle pomyślałam sobie: Boże, co ja robię! Byłam wcześniej taka hej do przodu, patrzyłam jak inni zjeżdżają i myślałam, że to żaden problem, też zjadę. Ale jak zawisłam na tej cienkiej lince i wystawiłam nogi poza krawędź mostu, to mnie jednak strach obleciał. Odkrywczo stwierdziłam, że przecież pode mną niczego nie ma! Nie ma podłogi (śmiech). Zaczęłam coś bredzić i wtedy Marta mówi: tu jest lina, która cię trzyma i po której zjedziesz. I te jej słowa dały mi siłę, że się odważyłam, ale był moment, w którym już myślałam: nie, idźcie sobie wszyscy na kolację, a ja się zastanowię co dalej (śmiech).
Jak wyglądały kulisy programu i jego realizacja. Kamery były z państwem przez 24 godziny na dobę? Dużo było sytuacji, których nie pokazano w telewizji?
Mieliśmy w parku taniec grupowy. Prowadziła to Jadzia Szwebs-Kostkiewicz z poprzedniej edycji "Sanatorium miłości", będąca przecież Królową Turnusu. Było to świetne, ale niestety nie zmieściło się w programie. Byłyśmy też z dziewczynami na paznokciach, gdzie plotkowałyśmy o mężczyznach z "Sanatorium miłości". Fajnie było, jednak tego też nie pokazano (śmiech).
Na plan przyjechała też Halinka Jaksa z Pabianic, przemiła dziewczyna! Zrobiliśmy sobie z nią kilka fotek, ale na więcej niestety nie było czasu. Myśmy mieli przeróżnymi aktywnościami nafaszerowane dni niesamowicie, myśmy w ogóle nie wiedzieli, co za chwilę będzie. Mówiono nam tylko: ubierzcie się na sportowo albo ubierzcie się elegancko i nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Karaoke - podczas emisji pokazano tylko okruchy tego karaoke, bo myśmy się tam naśpiewali tam tak, że aż brakuje słów, aby to opisać.
Co Pani wyjątkowego dał program "Sanatorium miłości 4"?
Program był wyjątkowym przeżyciem. Teraz staramy się korzystać z tego, co program nam dał i pielęgnujemy przyjaźń między uczestnikami "Sanatorium miłości 4". Kontaktujemy się. Mamy specjalną grupę w sieci, gdzie wymieniamy się informacjami, dzwonimy do siebie, składamy sobie życzenia z różnych okazji. Także przyjaźń trwa, a ja i Andrzej jesteśmy tego przykładem. Lubimy się bardzo. Pozdrawiamy Romka, pozdrawiamy Berlinkę, pozdrawiamy wszystkich pozostałych: Natalkę, Marka, Kudłatego. Fajny był ten wspólny czas!
Widzowie często snują teorie spiskowe wokół programu. Zawsze pojawiają się głosy, że w programie mamy do czynienia z ustawką. Jaka jest prawda?
Nie było żadnego ustawiania, niczego takiego. Nie było żadnego wyreżyserowanego czy ustawionego na potrzeby telewizji związku. Nie ma czegoś takiego. Wszyscy ludzie z produkcji nas bardzo wspierali. To młodzi ludzie, którzy byli nam niesamowicie przyjaźni i oni tylko byli obserwatorami tego, co się działo w sanatorium. Ich kamery rejestrowały nas. My na drugi dzień zapomnieliśmy o tym, że jesteśmy filmowani, dlatego byliśmy naturalni. Byliśmy sobą. W "Sanatorium miłości" nie było żadnego ustawiania, że teraz zrobimy związek tej z tym - czegoś takiego absolutnie nie ma. Dobrym przykładem tutaj jest Piotr, który na początku zafascynował się Natalią, a później w jakiś sposób zauważył Anię. To była jego osobista decyzja, nikt na niego nie wpływał i to, jak to wszystko się toczyło, to była decyzja tych osób, które były w ten związek - obojętnie o jakim związku mówimy - zaangażowane. Na pewno nie ma tutaj żadnej ingerencji produkcji. Komentarze, że to ustawka, są niezgodne z prawdą.
Zaręczyny Piotra i Ani w finale programu były mocnym zaskoczeniem?
Tak. Byliśmy wszyscy zaskoczeni decyzją Piotra, ale ja rozumiem, że to jest jakieś uczucie. Są emocje. Są wysokie uczucia i taka była decyzja Piotrka. To są dorośli ludzie, mają prawo do swoich wyborów. Co będzie dalej, to też jest ich wybór. Także my sympatyzowaliśmy, kibicowaliśmy im i to jest fajne właśnie, żeby dawać wolność.
"Sanatorium miłości" cieszyło się ogromną popularnością, więc z pewnością wielu fanów do państwa pisało. Ale też zapewne pojawiło się trochę hejtu. Były takie przypadki?
Ludzie często wyciągają opinię o osobie po pierwszym czy drugim odcinku. Za szybko, bo tak naprawdę nic o tych osobach nie wiedzą. Próbują ułożyć sobie obraz tych osób po krótkich wejściach w odcinkach i ich wyciągniętych z kontekstu wypowiedziach. Po bliższym poznaniu natomiast może się okazać, ta osoba jest zupełnie inna. Dobrym przykładem tutaj Berlinka, na którą spadła ogromna krytyka po pierwszym odcinku, gdy była nazywana prokuratorem. A później okazało się, że to cudowna kobieta! Ja sama spotkałam się z osobami, które później przyznawały mi rację, bo ja od początku broniłam Berlinki i mówiłam, że to jest bardzo fajna dziewczyna. Dlatego przestrzegam przed popędliwością w opiniach. Lepiej się wstrzymać i być krok do tyłu, niż posądzać kogoś o zachowania, które są mu dalekie. Opiniowanie na podstawie krótkich fragmentów i wycinków sytuacji jest krzywdzące.
Piszą do Pani fanki bądź fani? Jak to wygląda?
Oczywiście, piszą. Jest bardzo miło i sympatycznie. Nie sposób na wszystko odpisać! Proszę mi wybaczyć, że ja nie przyjmuję do znajomych w mediach społecznościowych, ale chyba bym musiała siedzieć i ciągle odpowiadać na te wszystkie komplementy (śmiech). Naprawdę, jestem bardzo wdzięczna za miłe słowa oraz wszelkie komentarze. Za to, że ludzie tak żyją tym programem! Muszę powiedzieć, że to jest projekt wyjątkowy na skalę europejską, ponieważ pochyla się nad osobami 60+ w chwili, gdy w telewizji panuje kult młodości. Zawsze się skpia uwagę na młodych ludziach, a my dostaliśmy w prezencie projekt, w którym osoby 60+ grają pierwsze skrzypce. Przecież my jeszcze wczoraj mieliśmy po 16 lat, dzisiaj mamy ponad 60, ale mamy taki sam apetyt na życie. Jesteśmy osobami kreatywnymi, mamy swoje pasje, które często są uśpione, ale właśnie ten program nas ożywia i dodaje nam skrzydeł.
Jak zmieniło się Pani życie po "Sanatorium miłości 4"?
Utrzymujemy kontakty w grupie. Jesteśmy rozpoznawalni w dzielnicy, w mieście czy w galerii handlowej. Ja na przykład kupowałam ostatnio grilla i widzę rozłożone ramiona i ktoś krzyczy "pani Monika, pani Monika!". Widzę kobietę pierwszy raz, a ona mnie misiem ściska i woła męża (śmiech). Takie sytuacje są niesamowicie sympatyczne, a mamy ich mnóstwo. Zawsze są pozytywne i wspierające. Teraz mam wielu przyjaciół, także jest super! Ten program daje większą wiarę w siebie i buduje poczucie wartości. Zachęcam, żeby zgłaszać się do "Sanatorium miłości"!
Rozmawiał Krzysztof Połaski
Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl
Neony Shownewsa.pl 2024 - wideoklip
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Połomski nigdy nie założył rodziny. Co dzieje się z tysiącami pamiątek po artyście?
- Edzia z "Królowych Życia" zarzuca Kaźmierskiej obrzydliwy czyn. W tle wielka tragedia
- Powódź zabrała jej ukochaną osobę. Aktorka pierwszy raz o rodzinnej tragedii
- Syn Bachledy-Curuś już podbija Hollywood. Znany ojciec ułatwi mu karierę? [ZDJĘCIA]