W szponach korupcji

Akcja "W szponach korupcji" toczy się współcześnie w Chinatown, jednej z najbardziej malowniczych i tajemniczych dzielnic Nowego Jorku. Wąskie uliczki, stłoczone wzdłuż nich ciasne sklepiki, hipnotyzujące światła papierowych lampionów, snujący się tu i ówdzie dym opium. W tym nieco egzotycznym światku, a właściwie na jego zapleczu, kwitnie przestępczość. Właśnie wybucha kolejna wojna gangów. Po jednej stronie barykady staje rodzina Tongów, od lat związana z chińską mafią, tzw. Triadą. Po drugiej natomiast młodsza i bardziej brutalna banda Bobby'ego Wu. Stawka jest wysoka - dochody z handlu narkotykami i nielegalnej imigracji. W Chinatown dochodzi do serii eksplozji i morderstw prostytutek. Do walki z azjatycką mafią nowojorska policja ma specjalną jednostkę. Na jej czele stoi detektyw Nick Chen, z pochodzenia Chińczyk, wielokrotnie odznaczany, mający za sobą błyskotliwą karierę. Chen wszakże w niczym nie przypomina zasadniczego, bezkompromisowego gliny. Wręcz przeciwnie, wydaje się nawet nadmiernie wyluzowany, a jego postawa moralna - mocno dwuznaczna. Po cichu od dawna współpracuje z rodziną Tongów. Niewątpliwie dzięki nim może się pochwalić szybkimi awansami i dużą skutecznością w ściganiu rozmaitych bandytów. Z drugiej wszakże strony jest oczywiste, że wszystko to miało swoją cenę. Dla kogo w rzeczywistości "gra" Chen? Dla policji czy dla Tongów? Czy jest po prostu skorumpowanym policjantem, czy zawodowcem, który wie, że chcąc pokonać zło, trzeba czasem wejść z nim w układy? Czy na te pytania odpowie młody idealista Danny Wallace, przydzielony Chenowi do pomocy? Pomimo, że "W szponach korupcji" należy bez wątpienia do kina akcji (początkowa dynamiczna scena strzelaniny), sporo w nim odstępstw od reguł tego dość szablonowego gatunku. W filmie znalazło się miejsce na psychologiczne pogłębienie sylwetek obu głównych bohaterów.