"Zbuntowani" - pierwsze reakcje
5 stycznia na Netfliksie pojawił się serial "Zbuntowani", który stanowi odświeżoną, uwspółcześnioną wersję kultowego "Rebelde". Jeszcze przed premierą oczekiwania wobec produkcji były bardzo zróżnicowane. Fani oryginału wyrażali obawy, że nowa wersja nie dość, że nie dorówna telenoweli z początku XXI wieku, ale być może nawet okaże się być niskiej jakości czy wręcz żenująca.
Z komentarzy, które zaczęły pojawiać się w sieci po premierze "Zbuntowanych" możemy wnioskować, że przynajmniej do pewnego stopnia, ich obawy okazały się być słuszne. Najczęściej pojawiającymi się wątkami w ich opiniach jest z jednej strony nostalgia, jaką odczuwali, w czasie oglądania "Zbuntowanych", która umożliwiła im powrócić myślami do lat 2004-2006, kiedy oglądali oryginalną wersję telenoweli. Z drugiej strony, w wielu komentarzach pojawiały się głosy mówiące o uczuciu żenady, jakie towarzyszyło widzom w czasie seansu. Jeden z widzów w ciekawy sposób podsumował te dwa podejścia do powstania nowej wersji "Zbuntowanych".
Wiem, że wielu nie podoba się pomysł nowej wersji. Ale ci z nas, którzy przeżyli to w tamtych latach 2004-2006, a także później z RBD, wiedzą, co oznaczała dla nas ta historia, z którą wielu z nas utożsamiało się i w tym czasie przeżywało najlepsze lata naszego życia. Cieszę się, że nowe pokolenia mogą być częścią tej nowej historii i częściowo nią żyć tak, jak my. Nawet jeśli nigdy nie stworzą kolejnej Míi Colucci ani kolejnego Giovanniego, nie będą opowiadać o historii tak pięknej, jak historia Diego i Roberty, ani Vico, ani Miguela, w których wszyscy się zakochaliśmy.
Oglądaliście już "Zbuntowanych"? Jak wrażenia?
