Jakiś czas temu informowaliśmy o nowej polityce szefów Netflixa, którzy wręcz nalegają, by twórcy kasowali swoje produkcje. -Ja zawsze naciskam ekipę: Zróbmy coś innego, szalonego, podejmijmy większe ryzyko… Niech wzrośnie też wskaźnik tych anulowanych produkcji - mówił Reed Hastings. Co jest najczęstszym powodem kasowania seriali przez Netflixa? Szefostwo amerykańskiego serwisu VOD przyznaje, że produkowanie kosztownych seriali dla małej liczby widzów nie jest możliwe, nawet w ich modelu biznesowym, ale jak się teraz okazuje, nie zawsze chodzi o pieniądze.
Magazyn Vulture w swoim artykule zatytułowanym "Inside the Binge Factory", cytuje słowa Teda Sarandosa, który mówi, że istotnym elementem przy podejmowaniu decyzji o przedłużeniu lub skasowaniu danej produkcji, okazuje się liczba osób, która obejrzy pierwszy odcinek do końca.
Ukończenie pojedynczego odcinka jest ważniejszym czynnikiem. Nie patrzymy na to, ilu widzów kończy sezon w ciągu jednego weekendu, bo ich liczba jest stosunkowo niewielka - wyjaśnił dyrektor programowy Netfliksa.
Doskonałym przykładem jest tutaj serial "Everything Sucks!", który został skasowany zaledwie dwa miesiące po premierze 1. sezonu. Jak się okazuje, serial nie wzbudzał po prostu wystarczającego zainteresowania subskrybentów Netflixa. -Czy ludzie, którzy zaczęli oglądać pierwszy odcinek, oglądali dalej? W przypadku "Sucks" niewielu ludzi to zrobiło - kwituje Sarandos.
Żeby jednak nie było wątpliwości, Netflix nie oczekuje, że subskrybenci Netflixa będą oglądać cały sezon danego serialu w ciągu kilku dni od jego premiery. Miarą dla serwisu jest jednak 28-dniowa oglądalność, czyli to, ile osób ukończyło cały sezon w ciągu pierwszych czterech tygodni od premiery. Sarandos zwraca również uwagę na to, że istotnym wyznacznikiem są dla nich nowi subskrybenci i ich pierwsze wybory w serwisie - to pozwala dowiedzieć się, jakie tytuły zachęcają ludzi do rejestracji.
