Harakiri: śmierć samuraja

Ichimei, Wielka Brytania 2011

W siedemnastowiecznej Japonii panuje pokój. Są to trudne czasy dla samurajów, których służba stała się zbędna. Wielu z nich, nie mogąc znieść nędzy i hańby, popełnia rytualne samobójstwo - seppuku.

Reżyseria:Takashi Miike

Czas trwania:135 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Dramat historyczny

Harakiri: śmierć samuraja w telewizji

  • Kikumi Yamagishi

    Scenariusz

  • Yasuhiko Takiguchi

    Scenariusz

  • Takashi Miike

    Reżyseria

  • Kenji Yamashita

    Montaż

  • Nobuyasu Kita

    Zdjęcia

  • Ryûichi Sakamoto

    Muzyka

Opis programu

Współczesna wersja „Harakiri” - arcydzieła japońskiego kina samurajskiego. Po 50 latach do klasycznego filmu Masaki Kobayashiego wraca Takashi Miike, postmodernistyczny prowokator, jeden z najbardziej kontrowersyjnych i zarazem najciekawszych filmowców w dzisiejszej Japonii. Akcja toczy się w XVII wiecznej Japonii. W kraju panuje pokój. To zła wiadomość dla samurajów, których miecze przestały być potrzebne feudalnym panom. Wielu wojowników pozostało bez zajęcia i przymiera głodem. Niektórzy pukają do bram możnowładców; twierdzą, że nie mogą dłużej znieść nędzy oraz hańby i proszą o pozwolenie na dokonanie rytualnego samobójstwa - seppuku. Skądinąd wiadomo, że wielu chcących skończyć ze sobą samurajów blefuje. W rzeczywistości wcale nie chcą umrzeć, lecz liczą na to, że swoją desperacją wzruszą feudałów i dostaną się do nich na służbę lub przynajmniej odejdą z pieniężną zapomogą. Kiedy bezdomny samuraj Henshiro (Ebizo Ichikawa) zgłasza się na dwór możnego pana Kageyu, zostaje wzięty za kolejnego naciągacza. W tym domu wędrownych wojowników traktuje się poważnie i surowo - samuraj, który prosi o zgodę na popełnienie samobójstwa, zawsze ją otrzymuje, zaś pan Kageyu i jego ludzie pilnują, aby delikwent naprawdę odebrał sobie życie, niezależnie czy tego chce, czy nie. Taka historia wydarzała się całkiem niedawno; pan Kageyu opowiada Hanshiro historię młodego ronina imieniem Motome, który zgłosił się na dwór aby popełnić harakiri. Kiedy przyszło co do czego, okazało się, że miecz rzekomego samobójcy to drewniana atrapa, bo ubogi wojownik swój prawdziwy oręż już dawno sprzedał. Bezwzględny pan Kageyu opowiada, że zmusił młodego Motome do odebrania sobie życia drewnianą bronią. Samuraj Hanshiro wie jednak, że ta przerażająca historia ma drugie dno - tak się bowiem składa, że bohater doskonale znał wojownika z drewnianym mieczem i przybył na dwór aby pomścić jego bezsensowną śmierć. „Harakiri” Masaki Kobayashiego z 1962 roku to jedno z arcydzieł japońskiego kina, film stawiany przez historyków kina na równi z takimi klasykami jak „Siedmiu samurajów” czy „Rashomon”. Po 50. latach do tej okrutnej i poruszającej historii wraca TAKASHI MIIKE, reżyser, którego twórczość otoczona jest z jednej strony kultem, a z drugiej prowokuje gorące spory. Miike zaczynał w latach 90. Od niskobudżetowych filmów akcji przeznaczonych bezpośrednio na rynek wideo. W tym czasie potrafił kręcić po kilka tytułów rocznie; w ciągu pierwszych trzynastu lat swej kariery zrealizował ponad 60 obrazów. Tworzył obrazy zaliczane do kina klasy-B, ale na tle anonimowych rzemieślników realizujących filmy rozrywkowe, wyróżniał się niepowtarzalnym stylem, tendencją do ekstrawagancji, oraz zamiłowaniem do wyestetyzowanego okrucieństwa. Popularność takich filmów Miike jak „Ichi the killer” czy „Audition” wykroczyła wkrótce poza Japonię. Reżyser stał postacią kultową w skali międzynarodowej - w jego krwawych, formalnie wybujałych dziełach dopatrzono się ręki nowego, postmodernistycznego mistrza. Realizując remake „Harakiri”, Takashi Miike pozostał wierny oryginalnemu scenariuszowi. To wciąż opowieść o hipokryzji i okrucieństwie samurajskiego kodeksu honorowego, wpędzającego ludzi w sytuacje bez wyjścia. W filmie Kobayashiego z 1962 roku ta historia w oczywisty sposób odnosiła się niezabliźnionych ran z niedalekiej przeszłości; była krytyką mentalności, która w czasie II Wojny Światowej popchnęła Japończyków do zbrodni i narodowej katastrofy. Dla Takashiego Miike w 2011 roku polityczny wymiar „Harakiri” jest mniej ważny; reżysera interesuje przede wszystkim krwawa estetyka tragedii i emocjonalna siła tej opowieści. Nowa wersja japońskiego arcydzieła jest krwawym, ale pięknym spektaklem zemsty i poświęcenia.