Inwazja pytonów

Pytony są jednymi z najpiękniejszych zwierząt na świecie. Ale mają też swoje okrutne tajemnice. Czy zasłużyły na swą złą opinię? Na pewno nie zasłużyły na to, by je zdziesiątkować. Pyton birmański ma siedem metrów długości, waży sto kilogramów i jest wiecznie głodny. W rodzinnych stronach te żarłoczne olbrzymy mogą połknąć ofiarę dorównującą im wielkością. Na Florydzie nie widziano takich zwierząt. Tymczasem latem 2009 doszło do czegoś, co badacze określają mianem inwazji pytonów. Nie wiadomo, jak tu trafiły, ile ich tu obecnie jest, jak szybko się rozmnażają i co się z nimi stanie. Dziesiątki, a nawet setki tysięcy, mogą rozprzestrzenić się na kontynencie. Z badań przeprowadzonych na terenie Parku Narodowego Everglades wynika, że pytony świetnie sobie radzą w tym obcym dla siebie środowisku. Jakby tego było mało, niektórzy ludzie trzymają nawet pytony w domach. W kilku przypadkach zakończyło się to tragedią. W jednym z domów zamknięty w szafie pyton wydostał się w nocy z tej swojej klatki i udusił dwuletnią dziewczynką. Zrozpaczeni rodzice zastanawiali się, jak mogli do tego dopuścić. Naukowcy robią wszystko, by powstrzymać inwazję pytonów. Szukają sposobu, który pomoże im zwyciężyć w starciu z tym groźnymi drapieżcami. W Azji pytony birmańskie znajdują się na końcu łańcucha pokarmowego, ale u gatunków, na które polują, przez miliony lat rozwinęły się skuteczne sposoby obrony. Na Florydzie pytony, dzięki swoim niespotykanym tu zdolnościom, bez trudu upolują każde zwierzę. To może spowodować wyginięcie wielu gatunków. Zagrożony jest cały tutejszy ekosystem. A najważniejsze pytanie dotyczące obecności pytonów birmańskich na Florydzie wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Jak w ogóle doszło do tej inwazji? 24 sierpnia 1992 roku. Na lądzie szaleje Andrew huragan piątej kategorii. Według jednej z hipotez to początek inwazji pytonów. W ośrodku hodowlanym wiele młodych pytonów czeka na przewiezienie do sklepów zoologicznych. Zniszczenia wywołane burzą stwarzają im okazję do wydostania się na wolność.