Jeden dzień w Europie

Fascynujący obraz Europy, która mieni się różnorodnością, tkwi w narodowych stereotypach, boryka się z językowymi barierami i jednoczy się wobec ludycznego święta - finału Ligii Mistrzów. Jeden dzień, cztery europejskie stolice - Stambuł, Santiago de Compostella, Berlin i Moskwa - oraz garstka bohaterów różnej narodowości, którzy stają przed problemem wywołanym przez wieżę Babel: barierą językową. Ta dotkliwie daje się odczuć szczególnie w przypadku, kiedy w obcym kraju, wśród ludzi mówiących i myślących inaczej niż my, potrzebujemy gwałtownie pomocy. Taka sytuacja przytrafia się bohaterom "Jednego dnia w Europie": tureckiemu taksówkarzowi doskonale mówiącemu po niemiecku, węgierskiemu pielgrzymowi, który okazuje się pogrążonym w depresji nauczycielem historii, czy francusko-arabskiej parze artystów bez grosza przy duszy. Turka okrada Niemiec, a Węgrowi pomóc chce hiszpański policjant. Rosjanie są z jednej strony gościnni i dobroduszni, z drugiej - grzęzną w biurokratycznym chaosie, a policjanci z posterunku w Stambule myślą już tylko o meczu. Bo cała Europa tego wieczoru żyje nie problemem okradzionych, zagubionych, czy fałszywie oskarżonych, ale finałem piłkarskiej Ligii Mistrzów.