Joanna Jabłczyńska: Praca „Na Wspólnej” jest dla mnie odpoczynkiem [WYWIAD]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
Od dwunastu lat gra w serialu "Na Wspólnej, gdzie wciela się w postać Marty Konarskiej. Z powodzeniem realizuje się również w zawodzie prawnika. Jak mówi, aktorstwo jest dla niej ogromną frajdą, a praca „Na Wspólnej” odpoczynkiem. W rozmowie z Telemagazynem.pl opowiedziała o pracy na planie serialu i nowych wątkach w życiu jej bohaterki. Ile jest Joanny Jabłczyńskiej w serialowej Marcie? Odpowiedź znajdziecie poniżej.

Jak to możliwe, że mimo nieprzerwanej kontynuacji Pani wątku w serialu "Na Wspólnej", ciągle pojawiają się plotki, że odchodzi Pani z serialu, albo zostaje wyrzucona?

To może wynikać z tego, że na co dzień wykonuje zupełnie inny zawód, jestem radcą prawnym i rzeczywiście większość czasu spędzam w kancelarii - to pewnie stąd te plotki. Po drugie jestem okrutnie nudna osobą, tylko pracuję, uprawiam sport. Mało sensacyjne te zajęcia (śmiech) więc trzeba coś wymyślić o mnie co jakiś czas...

Marta, Pani bohaterka w serialu „Na Wspólnej” wychodzi chyba na prostą?

Tak i mogę powiedzieć – nareszcie. Wątek, który wymyślili scenarzyści był mi tak odległy, bo ja nie pije w ogóle alkoholu. Dla mnie to było trudne wyzwanie, by zagrać to realistycznie. Cieszę się, że moja bohaterka wychodzi na prostą. Pojawią się jakieś nowe problemy, ale Marta zdecydowanie lepiej będzie sobie z nimi radzić.

Widzowie chwalili Panią za autentyczność tych alkoholowych scen. Skąd w takim razie czerpała Pani inspirację, skoro na co dzień nie pije Pani alkoholu?

Myślę, że uruchomiłam w sobie pokorę, absolutną pokorę! Już pierwszego dnia, kiedy miałam zagrać pijaną powiedziałam całej ekipie, że ja nie piję i jeżeli będę robiła coś nienaturalnego to mają mnie poprawić. Tak też robili, bo nie raz robiłam rzeczy, których alkoholik by nie zrobił. Oczywiście dostosowywałam się do ich uwag dlatego cieszę się, że jest taki odzew! Muszę jednak podkreślić, że była to praca zespołowa i sama nie osiągnęłabym takiego efektu.

Jak będzie wyglądał związek Marty i Olafa? Ta relacja ma szanse przerodzić się w coś trwałego i stabilnego?

Mam ogromną nadzieję, że tak będzie, bo przede wszystkim bardzo dobrze mi się gra z Maćkiem Brzoską, jest ogromnym profesjonalistą, czuję się z nim swobodnie. Wydaje mi się, że ta para świetnie broni się na ekranie, oprócz tego Olaf wciąga Martę w coś, co mnie prywatnie bardzo interesuje czyli sport. Cieszę się, że mogłam poćwiczyć na planie, absolutnie nie narzekałam wtedy na duble, chciałam więcej i więcej. Tak jak alkoholizm był mi zupełnie obcym wątkiem tak w sporcie wydaje mi się, że jestem bardzo naturalna. Marzy mi się, żeby ta moja bohaterka miała już takie spokojne życie i zbudowała stabilny związek, no ale tak naprawdę jestem w rękach scenarzystów.

Świetnie sprawdza się Pani zarówno w wątkach, które są Pani obce ale i tych, które są znajome jak na przykład sport. A gdyby zaproponowano Pani rolę prawnika? Może serial formatu „Prawa Agaty”?

Byłabym zachwycona! Myślę, że to moja największa pasja więc cieszyłabym się, że mogę jedno z drugim połączyć i może trochę bym ich pilnowała, żeby nie pojawiały się takie wątki jak czasami zdarzały się w „Prawie Agaty”. To jednak serial i trzeba patrzeć na to z przymrużeniem oka. Prywatnie, bardzo się cieszę, że w serialach pojawia się wątek sądu, radców. Ludzie oswajają się z tym tematem, a przez to chyba mniej się boją prawników.

Co wydarzy się u Marty w pracy, nowa redakcja, nowe wyzwania przed nią?

Tak, mogę zdradzić, że Marta w najbliższym czasie będzie posądzona o romans w pracy!

Czy chodzi o Igora?

Nic więcej nie powiem, bo i tak to może zdradzać za dużo (śmiech). Pojawi się jednak pewien zgrzyt, na tym polu zawodowym. Mimo tego, Marcie podoba się ta praca. Cieszy się, że nie jest bezrobotna i tutaj rozumiem ją doskonale, bo ja również uwielbiam swoje prace i gdyby ktoś mi nagle powiedział, że mogę sobie odpocząć i zostać bezrobotną, byłaby to dla mnie największa kara!

Co jest u Pani na pierwszym miejscu prawo czy aktorstwo?

Porównując te dwie profesje, no nie ma wyjścia, żeby to właśnie prawo nie było na pierwszym miejscu. Głównie ze względu na to, że są tam terminy sądowe, tam muszę się cały czas rozwijać, dokształcać, bo prawo ciągle się zmienia, powstaje mnóstwo ustaw, w prawie nie można osiąść na laurach. Jeżeli chodzi o „Na Wspólnej” podchodzę do tego bardzo profesjonalnie, ale tutaj wymaga to trochę mniej nakładu. Muszę być po prostu na czas, znać scenariusz i starać się jak najlepiej to zagrać. Dla mnie aktorstwo jest ogromną frajdą i nawet odskocznią od pracy prawnika. Można powiedzieć, że praca „Na Wspólnej” jest dla mnie odpoczynkiem.

Zdarza się Pani obejrzeć odcinek „Na Wspólnej”?

Muszę przyznać, że coraz rzadziej przed telewizorem, częściej w internecie. Jeżeli mam czas w domu, to nigdy nie jest tak, że usiądę na kanapie i po prostu go obejrzę. Czasami z mojego profesjonalizmu obejrzę ten odcinek w internecie po to by zobaczyć siebie i to nie z powodu narcyzmu, tylko po to by móc coś poprawić następnym razem.

Oglądając odcinki serialu myśli Pani czasami „O nie, mogłam to zagrać inaczej?”

Oczywiście! Jak każda kobieta mam czasami takie myśli „boże jak ja fatalnie wyglądam”, „jak ta telewizja pogrubia”, albo widzę gdzieś w scenie swoją prywatę i denerwuję się z tego powodu. Jestem bardzo krytyczna wobec siebie. Często wydaje mi się, że odstaję od reszty, że mam drażniący głos, że cała reszta dobrze zagrała, a ja zrobiłam coś nie tak.

Ile jest Pani w serialowej Marcie?

Muszę korzystać z jakiejś palety emocji, które mam w sobie więc w Marcie zawsze będzie coś ze mnie. Ja nie jestem profesjonalną aktorką, nie wiem czego uczą w szkole teatralnej i jak do tego zagadnienia - oddzielenia emocji należałoby podejść. Nawet jeżeli grałam alkoholiczkę, Marta miała załamanie nerwowe, to ja szukałam w sobie tych emocji. Bardzo łatwo było mi się odnaleźć w sytuacji, że z powodu alkoholizmu, mąż chciał mi zabrać dziecko, chyba każda kobieta, która sobie wyobraża, że z jakiegokolwiek powodu zabierają jej dziecko byłaby w stanie wczuć się w te emocje i wyrzucić je z siebie. Teraz kiedy gramy na sali crossfitowej to czasami jestem 100% Jabłczyńską, dobrze się tam czuję, to zdecydowanie moje miejsce.

Nie żałowała Pani nigdy, że nie było szkoły teatralnej?

Absolutnie nie żałuję. Mnóstwo satysfakcji daje mi moja kancelaria i tam się bardzo spełniam. Fajnie, że nie żyję tylko jedną pracą, dla mnie jedna jest odskocznią od drugiej. Nie wiem też co więcej mogłabym robić po szkole teatralnej, bo propozycje dostaje przeróżne, również grania w teatrze.

Czy to oznacza, że pojawi się Pani w jakimś nowym filmie bądź serialu?

Dostaje dużo propozycji, ale jeszcze nie wszystko dograne jest na 100% dlatego nie chciałabym o nich jeszcze mówić. Na szczęście mam co do garnka włożyć i mam co robić, więc nie muszę ich przyjmować niezależnie od tego czy mi się podobają czy nie. Wchodzę w te rzeczy, w które wierzę, w te rzeczy, które sprawiają mi frajdę, które będą czasami spełnieniem moich marzeń. Dlatego jeśli dostaję scenariusze filmowe czy teatralne, nie idę na casting zanim nie przejrzę scenariusza.

Rozmawiała: Adriana Słowik

[email protected]

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn