W najnowszej, wystawnej ekranizacji klasycznej i niezmiennie popularnej baśni Carlo Collodiego mały Boski zaprzyjaźni się z świerszczem, dorobi oślich uszu, a na koniec zwiedzi brzuch wieloryba. Wszystko to od 17 października, gdy pełny humoru i magii „Pinokio” trafi na ekrany kin.
Przed nagraniem dubbingu Mateusz wybrał się na spektakl "Pinokio", więc jak mówi – "ogarniał już, o co chodzi". Z małym bohaterem, dosłownie i w przenośni, znalazł wspólny język, bo i jemu „czasem zdarzyło się nakłamać i wkręcić kilka osób”. Prywatnie w kumplowaniu się z ożywionym pajacykiem też nie widzi nic złego. W końcu to normalny chłopiec „tyle, że ma drewno, tam gdzie inni mózg i skórę.”
Ponadto, gdyby w prawdziwym świecie mógł pojawić się Pinokio, to – według Mateusza – zrobiłby furorę na… "deskach teatru lub piłkarskim stadionie". Tego wątku chłopiec nie rozwija, lecz można sądzić, że chodzi o podobny poziom zdrewnienia do tego, który cechuje krajową ligę futbolową. Pawłowski ma też kilka pomysłów na zmiany w oryginalnej wersji baśni. Na pewno, poza wydłużaniem nosa, Pinokio mógłby zmieniać swoją skórę w... gumę lub pokrywać się kropkami.
