
Gustaw Holoubek i Magdalena Zawadzka uzupełniali się przez 35 lat, aż do śmierci aktora, którą gwiazda bardzo mocno przeżyła. Wiedziała jednak, że mąż nie chciałby jej widzieć jako zapłakanej, zaniedbanej wdowy w czarnych szatach, bo:
(...) zamiast narzekać, trzeba się brać z życiem za bary. Nie wolno się poddawać, bo to właśnie jest niewybaczalne! (Styl.interia.pl)

78-letnia dziś Magdalena Zawadzka zagrała blisko 200 postaci na dużym i małym ekranie - od pierwszej większej roli Kasi w "Rozwodów nie będzie" Jerzego Stefana Stawińskiego w 1963 roku do aktorki w "Ojcu Mateuszu" trzy lata temu. Najbardziej zapadła w pamięć widzom "Pana Wołodyjowskiego", seriali "Przygody pana Michała" i "Noce i dnie". Wciąż pracuje:
Praca jest dla mnie bardzo ważna, ale najważniejsze jest życie. Lubię iść do kina, teatru czy na koncert. Poświęcam czas rodzinie i przyjaciołom. Dużo czytam, kocham podróże, więc spełniam swoje marzenia. Pojechałam na przykład na Alaskę. Ale przede wszystkim potrafię cieszyć się drobiazgami. I nic sobie nie wyrzucam. Jestem optymistką, która widzi pół szklanki pełnej, a nie tę drugą, pustą połowę. Brak mi tylko tej dobroci Gustawa, jego inteligencji i mądrości - wyznała Magdalena Zawadzka w wywiadzie dla "Vivy!".

Aktorka poznała starszego od niej o ponad 20 lat Gustawa Holoubka jako siedemnastolatka. I... zupełnie nic się nie wydarzyło. Dopiero kilka lat później nadeszła odpowiednia chwila:
To jakiś niesamowity splot okoliczności, że ludzie którzy się przez kilka lat mijają, któregoś dnia o tej właśnie porze nagle spojrzą na siebie inaczej, przeleci między nimi iskra i okaże się, że są im pisane wspólne losy. Zresztą pamiętam, że wcale nie chciałam grać w sztuce "Życie jest snem" Calderona. Zaproponowano mi wtedy główną rolę w filmie. Poszłam do ówczesnego dyrektora teatru, Jana Bratkowskiego, z prośbą, żeby mnie zwolnił z obsady. Popatrzył zdziwiony i powiedział: "Ja pani daję główną rolę w Teatrze Dramatycznym, który zawsze należał do czołówki, do tego ma pani grać z Holoubkiem i pani odmawia?!" Pomyślałam, że dyrektor ma rację, chyba zwariowałam. I odmówiłam filmowi ("Viva!")

Obydwoje przyznawali, że małżeństwo ich zmieniło. Gustaw Holoubek powiedział do żony w 1998 roku:
Dostałaś [ode mnie] męskie hormony, a ja od ciebie żeńskie.
I dodał:
Pozbawiłem Magdę lęku przed życiem, a ona dała mi dom. Nie miałem domu w takim normalnym znaczeniu, odkąd pożegnałem się z matką. I dopiero przy Magdzie mam go na nowo. To bardzo dużo.