Picasso w Warszawie, czyli jak się zaczęło szaleństwo socrealizmu

Polska 1992

Pablo Picasso odwiedził zrujnowaną Warszawę w 1948 roku. Na Kole, w niewykończonym jeszcze mieszkaniu przy ul. Deotymy, na białej ścianie czarną kredką namalował syrenkę z młotkiem w dłoni.

Czas trwania:28 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Picasso w Warszawie, czyli jak się zaczęło szaleństwo socrealizmu w telewizji

Galeria

Picasso w Warszawie, czyli jak się zaczęło szaleństwo socrealizmu (1992) - Film
  • Józef Gębski

  • Waldemar Grodzki

    Zdjęcia

  • Zenon Kraśkiewicz

    Montaż

  • Józef Gębski

    Autor

Opis programu

W sierpniu 1948 roku przybył do Polski, odbywając pierwszy w życiu lot samolotem, Pablo Picasso. Przyjechał na Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju, zorganizowany we Wrocławiu. Dla organizatorów był nie tylko ważnym, ale i cennym gościem: światowej sławy artysta od dwóch lat należał do partii francuskich komunistów. Po kongresie, na początku września, Picasso odwiedził zrujnowaną Warszawę. Był zachwycony tym, że murarze z resztek miasta wznoszą nowe miasto. Na Kole, gdzie powstawał galeriowiec przypominający mu architekturę jednego z madryckich placów, w niewykończonym jeszcze mieszkaniu przy ul. Deotymy, na białej ścianie czarną kredką namalował warszawską syrenkę z młotkiem w dłoni zamiast miecza. Dla przodownicy pracy, która wkrótce stała się właścicielką tego mieszkania, zaczął się koszmar. Przez niewielki pokój nieustannie przewijały się tłumy ludzi, pragnących obejrzeć arcydzieło. Józef Gębski opowiada o tym wydarzeniu w dowcipny i dość oryginalny sposób. Pretekstem do przypomnienia pobytu Picassa w Polsce jest w jego filmie nigdy niezrealizowana idea budowy w Warszawie pomnika Józefa Stalina i początek socrealizmu w sztuce. Autor wykorzystuje fragmenty archiwalnych kronik i dopisuje do nich dialogi - prawdopodobne lub nie, lecz chwilami zabawne i dające zaskakujący efekt. Wizytę Picassa i wydarzenia, które potem nastąpiły wspomina także ówczesny minister kultury, Włodzimierz Sokorski, mówią o tym mieszkańcy ulicy Deotymy.