Głównym bohaterem „Twarzy” jest Jacek (Mateusz Kościukiewicz) – wioskowy odmieniec; ma długie włosy, w Kościele go raczej nie uświadczycie, a do tego słucha metalu. Grzesznik idealny, ale też chłopak z ambicjami i marzeniami; gdy dokończy budowę żelbetonowej rzeźby Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, większej od tej w Rio de Janeiro, zamierza spakować manatki i wyjechać do Londynu, gdzie zacznie nowe życie wraz ze swoją miłością, kasjerką Dagmarą (doskonała Małgorzata Gorol). I owszem, nowe życie będzie musiał rozpocząć, ale niekoniecznie takie, jak sobie wymarzył.
Jestem przekonany, że gdy tylko „Twarz” znajdzie się w szerokiej dystrybucji, to pojawią się głosy, że Małgorzata Szumowska swoim filmem szkaluje Polskę i Polaków. Być może to stwierdzenie ciut nad wyrost, bo ten film należy brać w pewien nawias, ale prawda jest taka, że Szumowska stała się Patrykiem Vegą w spódnicy. Trochę bardziej art, ale jednak.

Szumowska działa według tego samego schematu, co autor „Botoksu” i pakuje do swojego filmu wszystko, co tylko może. Polska tutaj jest w naprawdę dużych dawkach, począwszy od bójek w sklepach bo wyprzedaż, świebodzińskiego Chrystusa, po podjeżdżanie do pierwszej komunii dorożką, Krzysztofa Ibisza i łzawe programy żerujące na ludzkiej tragedii czy kłótnie o ojcowiznę nad jeszcze świeżym grobem.
Dobrze się to ogląda oraz można się rubasznie pośmiać, ale pod zgromadzeniem patologii i kolejnymi efektownymi scenami wannabe Smarzowski, niknie dramat głównego bohatera. Właściwie w pewnym momencie kwestia jego nowej twarzy schodzi na drugi plan i staje się jedynie pretekstem do kolejnych gagowych scen i jeszcze mocniejszego dokręcania śruby. Szkoda. Kwestia transplantacji twarzy, problemów z akceptacją i tym podobne wątki, aż się prosiły o rozwinięcie, a tymczasem Szumowskiej kompletnie to nie obchodzi. Ignoruje swoich bohaterów, traktując ich jako dodatek do parodystycznych sekwencji, będących zbiorem internetowych memów. W końcu nic tak nie śmieszy, jak stado ubzdryngolonych Polaków, prawda?
Doskonale to widać na przykładzie głównego bohatera. Jacek właściwie bez mrugnięcia okiem akceptuje swoją nową twarz, nie ma żadnych rozterek, żadnych obaw, niepokojów, wewnętrznych wątpliwości. Patrząc na to, aż nie mogłem pojąć, że tak ważną kwestię, będącą przecież motywem przewodnim filmu, można zbagatelizować i właściwie sprowadzić do roli nic nieznaczącego zabiegu. I owszem, cała społeczność dookoła Jacka ma problem z jego nowym obliczem, ale to co najważniejsze, to co siedzi w głowie głównego bohatera, zostaje przemilczane, zupełnie tak, jakby był pustą i niemającą nic do powiedzenia figurą. Zresztą podobny problem można mieć z resztą postaci, które z mniej lub bardziej świadomych powodów są złe, głupie oraz zaściankowe.
Nie można jednak „Twarzy” odmówić kilku fenomenalnych scen, jak chociażby sekwencja z tańcem Małgorzaty Gorol. Zresztą urodzona w 1986 roku aktorka jest odkryciem tego filmu; zawłaszcza ekran dla całej siebie, a w kulminacyjnym momencie jej twarz wyraża całe spektrum emocji, niepewności oraz zagubienia. Brawo. Miejscami ciekawie funkcjonuje czarny humor, wówczas mamy do czynienia z kąśliwymi, dobrze skonstruowanymi oraz przeszytymi ironią dialogami, ale to nadal zaledwie dodatek do niedopracowanej historii.
„Twarz” broni się także pod względem zdjęć; Michał Englert zastosował interesujący zabieg, dzięki któremu część ekranu jest rozmyta, a widzowie skupiają się wyłącznie na fragmencie tego, co widzą. Sprawia to wrażenie czegoś w rodzaju krótkowzroczności i oczywiście trudno nie dopatrywać się kolejnej metafory, aczkolwiek to intryguje oraz działa bez zarzutów.
Patrząc na „Twarz”, miałem przed oczami „Botoks” Patryka Vegi, z tą różnicą, że Szumowska będzie chwalona za nazwisko, a Vega wręcz przeciwnie. Tyle, że na dobrą sprawę to dokładnie ten sam rodzaj kina – tabloidowe, powierzchowne i bardzo pretensjonalne. Małgorzata Szumowska twierdzi, że „Twarz” pokazuje problemy współczesnej Polski, ale poruszane przez nią tematy już dawno zostały opracowane oraz rozłożone na części pierwsze – i to dużo lepiej – przez innych twórców. „Twarz” jest filmem spóźnionym o kilka lat, a i odkrywczości tutaj za wiele nie uświadczymy. Ksiądz jest chciwy, szwagier wiecznie pijany, a małomiasteczkowa piękność puszcza się poszukując miłości. Aha.
Ocena: 5/10
Krzysztof Połaski
"TWARZ" W KINACH OD 6 KWIETNIA
Recenzja została pierwotnie opublikowana 26 lutego 2018 roku, w ramach relacji z 68. Międzynarodowego Konkursu Filmowego w Berlinie.
