To Loluś, pies Andrzeja Łapickiego, podbił swojemu panu oko!
Moje podbite oko to efekt zabawy z psem. Otwierałem drzwi, pies z drugiej strony na nie naparł, one sprężynowały i dostałem zamkiem w oko - powiedział Łapicki "Faktowi". - Jest dosyć wściekły, bestia taka, ale przy tym bardzo miły. On się tylko ucieszył, że pan wraca do domu, więc się rzucił na drzwi. Ja pchałem w jedną stronę, a on się rzucił w drugą- wyjaśnił aktor.
Na szczęście, Andrzej Łapicki nie odniósł poważnych obrażeń. Mógł nawet spokojnie pracować.
Panie charakteryzatorki tak mnie umalowały, że wyglądałem lepiej niż przedtem. Nie mam na czole żadnych szwów, tylko wygląda to przykro. Ale w pracy mi to nie przeszkadza - zapewnił aktor.